Orest Lenczyk wierzy w mistrzostwo

Orest Lenczyk, trener Śląska Wrocław, o tym, czy jego drużyna dorosła do walki o mistrzostwo

Publikacja: 05.03.2012 23:03

Orest Lenczyk wierzy w mistrzostwo

Foto: ROL

Spodziewał się pan, że Śląsk wiosną tak szybko z uciekającego Legii stanie się goniącym?

Orest Lenczyk:

Długo musiałem czekać, żeby stracić punkty w taki sposób, jak w meczach z Legią i Widzewem. W pierwszym spotkaniu daliśmy sobie wbić gola po 30 sekundach, a to w futbolu naprawdę rzadkość, a później się wszystko  posypało po czerwonej kartce dla Dariusza Pietrasiaka. Legia to nie jest byle jaka drużyna, ale nie jest też wielka. Jak w poniedziałek rano obejrzałem jej mecz z ŁKS Łódź, pomyślałem: "Boże, dlaczego Śląsk nie trafił na nią w tym gorszym momencie".



Trafiliście też na lepszy dzień Widzewa?

Moi piłkarze powinni grać bardziej odpowiedzialnie, to znaczy jeśli nie da się pokazać niczego pięknego, trzeba tak kopać, żeby wygrać. Nie spodziewałem się łatwej przeprawy, ale prowadziliśmy 2:1, mieliśmy okazję na podwyższenie. Sędzia przedłużył spotkanie aż o pięć minut, chociaż żadnego morderstwa na boisku nie było. Ale nie obwiniam go przecież o to, że Widzew wyrównał w ostatniej minucie. Mam pretensje do piłkarzy Śląska - trzeba było jak Włodzimierz Smolarek dziesiątki lat temu pobiec do narożnika i czekać, a nie bezmyślnie tracić piłkę. W tabeli wyprzedziła nas Legia, którą ciągnie do góry młodzież. Słowa uznania dla prezesa Mariusza Waltera, w Warszawie żniwa, a we Wrocławiu dopiero sieją.



Śląsk miał walczyć o tytuł, a kupił tylko dwóch zawodników – Patrika Mraza i Dalibora Stevanovicia. Nie za mało?

Nie jestem kochany we Wrocławiu przez wszystkich. Jak przejąłem Śląsk, to po trzech remisach pisano, że zostawię po sobie spaloną ziemię. Wiem kogo boli, że ciągle walczymy o mistrzostwo. To żałosne. W każdej przerwie między rozgrywkami rozmawialiśmy, że równolegle z budową stadionu trzeba inwestować w zawodników. A przeprowadziliśmy dwa transfery w ostatniej chwili. Mraz i Stevanović podnoszą konkurencję, potrafią grać w piłkę. Nie można ich skreślać po jednym gorszym meczu.



Proszę wyjaśnić kogo w Śląsku boli to, że walczycie o mistrzostwo?

Jest początek marca, proszę nie grzebać. Są pewne rzeczy, które teraz powinny pozostać jeszcze niedopowiedziane. Niektórzy nie chcą pomagać, choć powinni.

Macie walczyć o mistrzostwo, a już wiadomo, że po sezonie odejdzie z drużyny Jarosław Fojut, do wyjazdu szykuje się Piotr Celeban. Zamiast się wzmacniać, Śląsk sprzedaje najlepszych.

Oczekuje pan, że teraz temu zaprzeczę? Nie da się. Doskwiera mi to mocno, ale przy zawodnikach, których mam, osiągamy świetne rezultaty. Niektóre drużyny chwalono na początku dużo bardziej, ale po drodze zaczęły odpadać z wyścigu. Na przykład Korona Kielce, szkoda że nie walczyła pod Waterloo, bo Napoleon nie musiałby przegrać, ale taka taktyka nie mogła się sprawdzić na dłużej. Jagiellonia też już nie jest w czołówce, chociaż Tomkowi Hajcie akurat kibicuje. Skopano go za brak papierów, a ja znam wielu trenerów z papierami, ale bez głowy.

Wiosną inaczej ustawił pan drużynę – trzech ofensywnych pomocników za napastnikiem nie zdało egzaminu?

Jakiś bałwan wymyślił, że Śląsk ma nowy system, a potem wszyscy ocenili, że się nie udało i że poniosłem klęskę. Mam niemal tych samych piłkarzy co jesienią, w Łodzi Stevanović miał drobną kontuzję, a Mrazowi chciałem pozwolić odpocząć po Legii, więc skład w ogóle nie różnił się od tego z poprzedniej rundy. Pięciu, siedmiu zawodników rezerwowych ciągle gotowych jest do gry, o tym, kto wystąpi, decyduje trening, a nie jakiś system. W meczu z Widzewem wymieniłem pięciu zawodników w porównaniu ze spotkaniem z Legią i tragedii nie było. Gdybyśmy utrzymali 2:1 nikt nie mówiłby o kryzysie. Graliśmy w niedzielę, nie poszliśmy do kościoła, a do zwycięstwa chyba tylko tego zabrakło.

Wierzy pan jeszcze w mistrzostwo Polski?

Legia mnie nie już nie interesuje, już z nią nie gramy, już jej nie uszkodzę, poza tym przypominam, że jesienią wygraliśmy w Warszawie. Mamy tyle samo punktów co piłkarze Macieja Skorży. Jak zajmiemy się tylko sobą, to wygramy.

—rozmawiał Michał Kołodziejczyk

Piłka nożna
Francuzi wciąż bronią się przed muzułmańskimi symbolami w sporcie
Piłka nożna
Liga Mistrzów bez dogrywek? UEFA ma nowy pomysł
Piłka nożna
Lekko, łatwo i przyjemnie. Barcelona w półfinale Pucharu Króla, Robert Lewandowski odpoczywał
Piłka nożna
PZPN zdecydował. Gdzie zagra w tym roku reprezentacja Polski?
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?