Spodziewał się pan, że Śląsk wiosną tak szybko z uciekającego Legii stanie się goniącym?
Orest Lenczyk:
Długo musiałem czekać, żeby stracić punkty w taki sposób, jak w meczach z Legią i Widzewem. W pierwszym spotkaniu daliśmy sobie wbić gola po 30 sekundach, a to w futbolu naprawdę rzadkość, a później się wszystko posypało po czerwonej kartce dla Dariusza Pietrasiaka. Legia to nie jest byle jaka drużyna, ale nie jest też wielka. Jak w poniedziałek rano obejrzałem jej mecz z ŁKS Łódź, pomyślałem: "Boże, dlaczego Śląsk nie trafił na nią w tym gorszym momencie".
Trafiliście też na lepszy dzień Widzewa?