Gdy ubieramy choinki i malujemy pisanki, a gazeta już zaplanowana i niby można iść do domu, patrzymy na Szczepłka i wszyscy myślą o tym samym: „Stefan, napisz coś o Falenicy".

Falenica to słowo klucz. Nie chodzi o to, że chcemy jeszcze raz przeczytać o tym, jak w małym miasteczku pod Warszawą rodziła się miłość do futbolu, która okazała się receptą na ciekawe życie. Mamy po prostu ochotę, by czytelnicy przy świątecznej okazji wspomnieli własne sportowe wzruszenia.

Ta książka, wybór felietonów opublikowanych w „Rzeczpospolitej" w latach 2001 – 2011, jest taką okazją. I Falenicy w niej pod dostatkiem.

Stefan rzadko daje się namówić na pranie futbolowych brudów, co nie znaczy, że nie potrafi napisać ostro, gdy okoliczności tego wymagają. Ale nie rzuca pierwszy kamieniem. „Nie kocha się matki za urodę" – to przysłowie najlepiej charakteryzuje jego stosunek do futbolu.

Z takim podejściem do dziennikarstwa raczej nie zrobiłby kariery, gdyby zaczynał dzisiaj, ale na szczęście on już sobie czytelników i adoratorów wychował. Czytajmy go, gdy się zbliża święto piłki. Futbol po tej lekturze smakuje dużo lepiej.