W oświadczeniu w tej sprawie napisano, że FIFA dementuje jakiekolwiek spekulacje i aluzje mogące sugerować, że Infantino wywierał wpływ na prokuratora Szwajcarii. Zapewniono też, że prezydent FIFA będzie wykonywał swoje obowiązki i współpracował z władzami szwajcarskimi i władzami innych krajów, by wyjaśnić wszelkie wątpliwości.
Od czwartku przeciwko Infantino toczy się śledztwo, a główny zarzut to potajemne spotkania z ówczesnym prokuratorem generalnym Szwajcarii Michaelem Lauberem (już złożył dymisję), od którego szef FIFA chciał się dowiedzieć, czy nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności w związku z umową dotyczącą praw telewizyjnych, którą podpisał, gdy pracował jeszcze w Europejskej Federacji Piłkarskiej (UEFA.) Sprawę ujawnił zasłużony w wykrywaniu ciemnych spraw piłki nożnej serwis Football Leaks.
To stanowcze oświadczenie FIFA niczego oczywiście nie załatwia, wprost przewinie, można się spodziewać, że dopiero teraz zacznie się poważna walka buldogów pod dywanem.
Wobec coraz mocniejszych dowodów na korupcję FIFA z własnej inicjatywy w roku 2012 skodyfikowała swe zasady etyczne, a potem powołała dwuizbową Komisję ds. Etyki, zapewniając jej pełną niezależność i swobodę badania wszystkich korupcyjnych podejrzeń wobec członków FIFA i jej władz, z prezydentem włącznie. Członków komisji, znawców prawa, może odwołać jedynie kongres FIFA.
I ta właśnie komisja, gdy przeciwko poprzedniemu prezydentowi FIFA Seppowi Blatterowi zaczęło się toczyć śledztwo podobne do tego, z którym teraz mierzy się Infantino, zawiesiła Blattera na 90 dni, a następnie stracił on stanowisko.