- Interesuje nas tylko zwycięstwo - zapowiadał Diego Simeone. Atletico przyjechało do Lizbony, by dokończyć to, co nie udało się sześć lat temu w finale w tym samym mieście. Od wygranej z Realem dzieliły go wówczas sekundy. Szansy na kolejny finał i powetowanie sobie tamtej porażki jednak nie będzie.
Odebrał ją RB Lipsk, choć strata największej gwiazdy i wicekróla strzelców Bundesligi Timo Wernera miała drużynie z byłej NRD skutecznie pokrzyżować plany. Przyjemnie patrzyło się na grę zawodników Juliana Nagelsmanna, na ich szybkie i kombinacyjne akcje, które na początku drugiej połowy zostały wreszcie nagrodzone. Marcel Sabitzer dośrodkował, a Dani Olmo strzałem głową pokonał Jana Oblaka.
Simeone musiał zareagować, wprowadził na boisko Joao Felixa, Portugalczyk wywalczył rzut karny, sam podszedł do piłki i pewnym uderzeniem przedłużył nadzieje Atletico. Pachniało dogrywką, ale Nagelsmann też wyciągnął asa z rękawa.
Dwie minuty przed końcem rezerwowy Amerykanin Tyler Adams zdecydował się na strzał z kilkunastu metrów, a piłka po rykoszecie od Stefana Savicia zmyliła Oblaka i wpadła do bramki.
Drugi ćwierćfinał Ligi Mistrzów