– Codziennie budzę się z dużą dawką energii, ale muszę uważać, by nie popaść w rutynę. Boję się, że niedługo mógłby nadejść moment, w którym ludzie na mnie spojrzą i pomyślą: „O nie, znowu on" – mówił kilka miesięcy temu 66-letni Guus Hiddink, pytany o swoją przyszłość. Teraz nie jest już tak stanowczy. – Tak, pamiętam, że zapowiedziałem, iż to mój ostatni sezon na trenerskiej ławce. Ale jeśli Anży nadal będzie mieć wysokie aspiracje, wszystko jest możliwe – przyznał w rozmowie opublikowanej w poniedziałek przez dziennik „Sport Express".

Nie ukrywa, że sam jest zaskoczony, że tak szybko udało się w Dagestanie stworzyć klub liczący się w Rosji i Europie. – Ludzie traktują nas teraz poważnie, widzą, że profesjonalnie podchodzimy do swojej pracy. Otworzyliśmy akademię, mamy nowy stadion i duże ambicje. Praca tutaj to ciekawe doświadczenie – opowiada Holender. W czwartek Anży podejmie Newcastle w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Europejskiej. W niedzielę wraca po zimowej przerwie na boiska w Rosji. Do końca sezonu zostało tylko 11 kolejek, a Anży zajmuje drugie miejsce, dające prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Do lidera CSKA Moskwa traci tylko dwa punkty. Nie ustają też spekulacje, że Hiddink mógłby zastąpić Rafę Beniteza w Chelsea.

Ze Stamford Bridge wyniósł dobre wspomnienia, lubili go piłkarze, odchodził z podniesioną głową, choć w 2009 roku prowadził drużynę zaledwie trzy miesiące. Przegrał tylko jeden mecz (z Tottenhamem), zdobył Puchar Anglii, awansował do półfinału LM i wrócił do kierowania rosyjską reprezentacją. – Jestem jedynym trenerem, którego nie zwolnił Roman Abramowicz – powtarza z dumą. Fabio Capello, wymieniany również wśród kandydatów do zastąpienia Beniteza, twierdzi, że żadnej oferty z Londynu nie otrzymał. – Czuję się szczęśliwy w Moskwie – odpowiada Włoch, który z Rosją wygrał cztery pierwsze mecze w eliminacjach mistrzostw świata 2014. Angielskie media przypominają, że Hiddink z sukcesem łączył obie funkcje. Ale ich faworytem pozostaje Jose Mourinho.