Piłkarze Tottenhamu polecieli do Bazylei z mieszanymi uczuciami. Niby udało im się uciec znad przepaści, doprowadzając tydzień temu do remisu w meczu, w którym szybko pozwolili sobie wbić dwie bramki, ale bez ofiar się nie obyło.
W końcówce kontuzji doznał Gareth Bale, ich największa gwiazda, najlepszy strzelec i motor napędowy wszystkich akcji. W Szwajcarii nie wystąpią również William Gallas i Aaron Lennon. A FC Basel, jedyny mistrz kraju w ćwierćfinałach, wygrał cztery ostatnie spotkania Ligi Europy na własnym boisku, nie tracąc ani jednego gola.
Jeszcze trudniejsze zadanie czeka Newcastle. Od kiedy rozgrywki zmieniły w 2009 roku nazwę (wcześniej Puchar UEFA) tylko dwa zespoły potrafiły odrobić dwubramkową stratę z pierwszego meczu: Fulham i Steaua Bukareszt. Newcastle tydzień temu przegrało w Lizbonie z Benficą 1:3. – W defensywie rywali jest kilka słabych punktów. Mamy nadzieję, że to wykorzystamy – mówi obrońca Newcastle Steven Taylor.
Chelsea wraca na moskiewskie Łużniki, gdzie pięć lat temu przegrała po rzutach karnych finał Ligi Mistrzów z Manchesterem United. Jedzie z solidną zaliczką, bo na Stamford Bridge pokonała 3:1 Rubin Kazań, który wcześniej wyeliminował broniące trofeum Atletico Madryt. Juan Mata dostał od rodziny i znajomych niezwykłe zamówienie: ma przywieźć z Rosji nie tylko awans, ale także czapki-uszatki. Widać, zima w tym roku dała się we znaki nie tylko Polakom.
Najbliżej awansu są piłkarze Fenerbahce. W Stambule wygrali z Lazio 2:0, w Rzymie zagrają przy pustych trybunach. Bez obaw, że na ich głowy polecą petardy, a do uszu dotrą rasistowskie okrzyki, które w tym sezonie na Stadionie Olimpijskim słychać było regularnie.