Norweg prowadził stołeczny klub w latach 2013–2015. Dziś były piłkarz Manchesteru United jest szkoleniowcem Omonii Nikozja, która w środę zagra przy Łazienkowskiej z Legią o awans do trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
Pisanie o tym, że Cypryjczycy mają dodatkowy atut, bo prowadzi ich człowiek znający Legię od podszewki, to tworzenie alternatywnej rzeczywistości. Z obecnego składu Berga pamiętają jedynie Igor Lewczuk, Inaki Astiz i Mateusz Wieteska. To za kadencji Norwega stołeczny klub odbił się od Ligi Mistrzów przez proceduralną wpadkę podczas meczu z Celtikiem Glasgow, a później jako pierwszy polski klub wygrał grupę Ligi Europy. – Pod wieloma względami były to najlepsze dni w mojej karierze – mówił Berg „Guardianowi".
Jego recepta na Legię szybko się jednak wyczerpała. Praca w Polsce miała być jego trampoliną do kariery, ale wylądował tylko w Videotonie Szekesfehervar. Nie podbił ani Węgier, ani Norwegii, bo późnej pracował w Stabaek Fotball. Królem został dopiero na Wyspie Afrodyty, gdzie przerobił szóstą drużynę cypryjskiej ekstraklasy na najlepszą, choć w momencie ucięcia sezonu przez pandemię jego Omonia miała tyle samo punktów, co Anorthosis Famagusta – przesądziło zwycięstwo w starciu bezpośrednim. Sukces z Bergiem świętował jego asystent Kazimierz Sokołowski.
Omonia przeciwko polskiemu klubowi grała raz, 17 lat temu przegrywając w eliminacjach LM z Wisłą Kraków Henryka Kasperczaka. Cypryjczycy do fazy grupowej europejskich rozgrywek nie dotarli nigdy. W sezonie 2008/2009 grali w pierwszej rundzie Pucharu UEFA z Manchesterem City. Trzy lata temu, kiedy zespół z Nikozji ostatni raz pokazał się w międzynarodowej rywalizacji, w drugiej rundzie eliminacji Ligi Europy uległ Beitarowi Jerozolima.
Nie byłoby dzisiejszych wyników drużyny Berga, gdyby nie biznesmen Stavros Papastavrou, który dwa lata temu przejął większościowy pakiet akcji klubu i zaczął przebudowę składu oraz spłatę długów.