Już dwa razy pracował pan w Wiśle. Raz zdobył pan z nią mistrzostwo Polski, dwukrotnie zwalniano pana niespodziewanie. Czy powrót nie jest ryzykiem?
Franciszek Smuda:
A co ja zrobiłem złego, żeby się bać? Prowadziłem drużynę w rozgrywkach europejskich. Henryk Kasperczak, który zajął moje miejsce przyznał, że została ona dobrze przygotowana. Nie mam poczucia, że coś w Wiśle zaniedbałem.
Ale kiedy latem, po zakończonym Euro był pan kandydatem na trenera Wisły, część kibiców protestowała.
Dobrze pan powiedział – część. Kraków jest specyficznym miastem, w którym miłość do dwóch rywalizujących klubów czasami zaślepia. Jako trener pracuję w różnych miejscach, ale dom mam jeden, właśnie w Krakowie. Czy mam się stąd wyprowadzić dlatego, że po pracy w Wiśle trenowałem Legię? Orest Lenczyk też się ma stąd wynieść, bo pracował także w Cracovii? Na szczęście to się trochę zmienia i teraz mogę chodzić po Krakowie z podniesioną głową. Ale bywało niemiło.