Powrót Białej Gwiazdy

Franciszek Smuda, były trener reprezentacji, dziś w Wiśle Kraków.

Publikacja: 13.06.2013 00:54

Powrót Białej Gwiazdy

Foto: ROL

Już dwa razy pracował pan w Wiśle. Raz zdobył pan z nią mistrzostwo Polski, dwukrotnie zwalniano pana niespodziewanie. Czy powrót nie jest ryzykiem?

Franciszek Smuda:

A co ja zrobiłem złego, żeby się bać? Prowadziłem drużynę w rozgrywkach europejskich. Henryk Kasperczak, który zajął moje miejsce przyznał, że została ona dobrze przygotowana. Nie mam poczucia, że coś w Wiśle zaniedbałem.

Ale kiedy latem, po zakończonym Euro był pan kandydatem na trenera Wisły, część kibiców protestowała.

Dobrze pan powiedział – część. Kraków jest specyficznym miastem, w którym miłość do dwóch rywalizujących klubów czasami zaślepia. Jako trener pracuję w różnych miejscach, ale dom mam jeden, właśnie w Krakowie. Czy mam się stąd wyprowadzić dlatego, że po pracy w Wiśle trenowałem Legię? Orest Lenczyk też się ma stąd wynieść, bo pracował także w Cracovii? Na szczęście to się trochę zmienia i teraz mogę chodzić po Krakowie z podniesioną głową. Ale bywało niemiło.

Pytając o ryzyko myślałem przede wszystkim o tym, na co może pan liczyć. Bo jeśli właściciel nie wyłoży pieniędzy na zawodników, to Wisłę może czekać kolejny rok rozczarowań.

Bogusław Cupiał nie zamierza wycofywać swoich udziałów w klubie, a ponieważ jest w nim już piętnaście lat, wie coraz więcej. Miał tu już różnych trenerów, z zagranicznymi włącznie, umie odróżniać doradców kompetentnych, od potakiwaczy. Obiecał, że będzie inwestował. Ale nie ma worka bez dna.

Ile pieniędzy obiecał na transfery?

Nawet nie zadałem takiego pytania. Wiadomo, że kilku zawodników odeszło, trzeba ich zastąpić nowymi, ale nie ma mowy o wymianie całej drużyny. To byłoby nielogiczne i niemożliwe pod względem finansowym. Teraz każdy junior ma swojego agenta, trzeba z nimi negocjować, nie wiem jeszcze kogo uda się zatrzymać w klubie. Właściciel powiedział: ja ci pomogę. I to mi wystarczy.

Wisła źle wyszła na zatrudnieniu obcokrajowców. Czy to się zmieni?

Nie dzielę zawodników na Polaków i cudzoziemców. Ale pamiętamy Wisłę, złożoną niemal wyłącznie z graczy obcych. Dobrze się zaczęło i źle skończyło. Zawodnik musi się identyfikować z klubem, a kibic musi czuć, że wszyscy grają dla niego i dla herbu. Na potrzeby Wisły będzie pracowało kilka osób, które bardzo zasłużyły się dla klubu. Wśród skautów znajdą się – Zdzisław Kapka, Maciek Żurawski, Marcin Kuźba, Cleber, może Mauro Cantoro. Prawdopodobnie Kazio Kmiecik będzie pomagał w treningach z napastnikami. Będzie więcej Wisły w Wiśle. A na koszulki piłkarzy wróci Biała Gwiazda.

Przez pięć miesięcy pracy w Ratyzbonie pańska drużyna nie wygrała żadnego meczu.

Pewnie, że to niemiłe. Ale gorzej bym się czuł, gdybym przejął Jahn Regensburg na ósmym miejscu, a zostawił na ostatnim. A ja go wziąłem właśnie na ostatnim i tam już został. Poszedłem do Ratyzbony na prośbę mojego kolegi menedżera Franza Gerbera, który zresztą nie miał większych nadziei na utrzymanie zespołu w drugiej Bundeslidze. Z budżetem 3,5 mln euro, najmniejszym w lidze, nie miał dużych szans. Miałem w drużynie tylko dwóch prawdziwych zawodowców – bramkarza z TSV Monachium i kanadyjskiego pomocnika Juliana de Guzmana. Pozostali to młodzi chłopcy, wyciągani z czwartej ligi. Wśród nich był rezerwowy w rezerwach, Polak z pochodzenia, Markus Smarzoch. Grał na lewej obronie za 800 euro miesięcznie. Takie to było zawodowstwo.

Powiedział pan przed rokiem, że zostawia następcy gotową reprezentację. A za chwilę tego następcy może nie być, bo rzadko wygrywa.

To nie moja wina. Gdybym nadal był trenerem reprezentacji, wystawiałbym skład podobny do tego, jaki miałem podczas Euro. Uzupełniałbym go młodymi, jednym–dwoma w meczu. Na pewno nie robiłbym rewolucji. W reprezentacji, która rozpoczęła eliminacje w Czarnogórze od remisu, było siedmiu zawodników z kadry na Euro.

Ale pańska drużyna też przegrywała i nie osiągnęła celu.

Dlatego, powodowany honorem, podałem się do dymisji. Z żalem, bo doświadczenia, które zdobyłem, przydałyby się w dalszej pracy. Niestety, u nas trener pracuje od eliminacji do eliminacji. W Niemczech Joachim Loew pozostaje na stanowisku nawet kiedy przegrywa. Tam jest dobrze funkcjonujący system, więc o losie trenera kadry nie decydują jednorazowe porażki.

Trzeba pozostawić Waldemara Fornalika, aby uczył się na własnych błędach?

Na takie oceny mnie pan na namówi. Waldek jest dobrym trenerem, przyzwoitym człowiekiem, na pewno bardzo to przeżywa. I pracuje w innym rytmie. Ja przez dwa i pół roku szukałem najlepszej drużyny, mierząc się z czołowymi reprezentacjami świata. Więc najpierw krytykowano mnie za porażki w towarzyskich meczach, a potem o moim losie zadecydowały trzy mecze na Euro. Dwa remisy i jedna porażka. Nie miałem szansy aby to naprawić.

Czyli o losie trenera decyduje jeden błąd bramkarza, niecelne podanie lub kiks obrońcy.

Tak można powiedzieć, chociaż nie chcę tym tłumaczyć wszystkiego. Gdyby obrońca się nie pośliznął w doliczonym czasie meczu z Niemcami w Gdańsku, odnieślibyśmy nad nimi pierwsze zwycięstwo. Gdyby bramkarz nie popełnił błędu, nie stracilibyśmy bramki w rozpoczynającym Euro meczu z Grecją. Gdyby pomocnik nie podał piłki na nogę Czecha, nie rozpoczęłaby się akcja, po której straciliśmy gola. Z takich sytuacji składa się futbol.

Czego pan najbardziej żałuje?

Że po meczu z Rosją na Euro nie stonowałem euforii. Przed meczem z Czechami wszyscy zawodnicy byli tak pewni siebie, że przyjemnie było patrzeć. Wyglądali w szatni jak kowboje, którzy za chwilę wyjdą na ulice z coltami gotowymi do strzału. Może powinienem uświadomić im, że najważniejszy mecz  jeszcze się nie zaczął.

Ludovic Obraniak też brał udział w tej mobilizacji?

To był piłkarz, który dałby się pokroić za reprezentację. Wybuchnął, bo kocha grać. Nienawidził siedzieć na ławce. Na zgrupowania przyjeżdżał nawet chory. Tylko raz od niego usłyszałem, że chyba nie da rady, bo ledwo chodził. Nie był łatwy, ale trzeba było umieć do niego podejść. Kiedy czuł wsparcie, odwdzięczał się grą. W mojej drużynie była dobra atmosfera. Tym bardziej szkoda, że musieliśmy się rozstać.

Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Polska - Litwa 1:0. Drużyna, która nie daje radości
Piłka nożna
Czas napisać nowy rozdział. Kadra gra o mundial
Piłka nożna
Mundial 2026: Czy pod wodzą Thomasa Tuchela Anglia odniesie sukces? Znani wrócili do kadry
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Ćwierćfinały Ligi Narodów. Na ostatniego rywala w eliminacjach mundialu Polacy muszą jeszcze poczekać
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń