Korespondencja z Rzymu
Gdyby Lazio podeszło do meczu poważnie, mistrzowie Polski mieliby małe szanse na korzystny wynik. Trener Vladimir Petković może mówić, że teraz liczy się tylko Legia, a dopiero później kolejny mecz ligowy, jednak nikt mu nie wierzy, bo Lazio w najbliższej kolejce Serie A zmierzy się z Romą w derbach Rzymu. A wynik tego spotkania dla Petkovicia i jego piłkarzy jest dużo ważniejszy, niż rozpoczęcie zmagań w fazie grupowej Ligi Europejskiej.
Legia jest w innej sytuacji. Dla kraju, którego najlepsza drużyna od 17 lat nie potrafi dostać się do Ligi Mistrzów, sama możliwość rozegrania sześciu meczów na międzynarodowym poziomie jest bardzo interesująca. Nie wspominając już o korzyściach finansowych, które pozwolą Legii powiększyć budżet z planowanych 100 do przynajmniej 120 milionów złotych.
– Nie jesteśmy rozczarowani. Liga Mistrzów była blisko, jednak z perspektywy czasu łatwiej zobaczyć, że nawet do Steauy Bukareszt dużo nam brakowało. Skoro jesteśmy w tym miejscu, warto pokazać, że na nie zasłużyliśmy. Dwa lata temu potrafiliśmy wyjść z grupy Ligi Europejskiej, teraz czuję, że może być podobnie. Myślę, że mamy lepszą drużynę – mówi „Rz” Miroslav Radović.
Legia ma swoje problemy, podobne zresztą do reprezentacji Polski. W ataku wygląda nieźle, na skrzydłach jest olbrzymia konkurencja, jednak w obronie stać ją na taką nonszalancję, że w meczu z Koroną Kielce, w którym przeważała od pierwszej do ostatniej minuty, straciła trzy gole. Kontuzjowani są Bartosz Bereszyński i Jakub Wawrzyniak, Dossa Junior na środku wciąż popełnia błędy. Gdyby dzisiaj na boisku pojawił się Miroslav Klose, mogłoby to się skończyć dla Legii źle, ale Niemiec polskiego pochodzenia będzie zapewne oszczędzany na mecz z Romą.