Zawsze jest tak, że po kolejnym słabym meczu reprezentacji na selekcjonera i piłkarzy spada miażdżąca krytyka, która po tygodniu łagodnieje, a po kolejnych trzech zamienia się w umiarkowane wytykanie błędów. Dwa ostatnie spotkania eliminacji mistrzostw świata 2014 – z Ukrainą i Anglią – zbliżają się wielkimi krokami i chociaż nasza drużyna tak naprawdę nie ma szans na awans na mundial, zaczęło się liczenie punktów.
Reprezentacja Polski w eliminacjach pokonała dwa razy San Marino i raz Mołdawię. Marzyć o przywiezieniu sześciu punktów z Charkowa i Londynu mogą tylko szaleńcy. Na Wembley nie wygraliśmy nigdy, z Ukrainą na własnym boisku po siedmiu minutach przegrywaliśmy 0:2. Nie mamy drużyny, przez ostatni miesiąc nie narodziły się nagle gwiazdy, które mogłyby nas zbawić.
Nazwiska piłkarzy powołanych przez Fornalika z klubów zagranicznych pokazują, że zwątpił w drogę, jaką obrał w prowadzeniu drużyny. Na początku odmłodził kadrę, ryzykował, ale przed meczami o wszystko sięgnął po zawodników, którzy kilka batalii o być albo nie być mają już za sobą i większość przegrali. Jeśli eliminacje skończą się dla nas w Londynie, albo od razu w Charkowie, Fornalik nie przejdzie do historii jako ten, który postawił na rewolucję, ale ten, który na finiszu się poddał.
Wystarczyło dokładnie przyglądać się piłkarzom na ostatnich zgrupowaniach, żeby zobaczyć, kto z kim trzyma. Artur Boruc, ostatni z buntowników dawnych lat, chodził własnymi ścieżkami, ciągle był sam. To on ostatnio wziął się za motywację, ale w drużynie ma już innych partnerów. Są to piłkarze młodzi, przystojni, bogaci i zdają sobie sprawę, jak daleko mogą zajść dzięki futbolowi, ale nie wiedzą, że łatwiej byłoby im, gdyby zbudowali jakąś więź także poza boiskiem.
Powrót Wasilewskiego
Do kadry wraca Marcin Wasilewski, nie było go od marca, bo najpierw przestał grać w Anderlechcie Bruksela, a później przez kilka miesięcy nie mógł znaleźć klubu. Kiedy wystąpił w meczu z San Marino w Warszawie, kilka dni po porażce z Ukrainą, tylko po to, żeby wejść do Klubu Wybitnego Reprezentanta, przywitały go gwizdy.