Wieża Babel pod Alpami

Piłkarska reprezentacja Szwajcarii złożona z imigrantów w pięknym stylu awansowała na mundial, w czasie gdy kraj zamyka się na przybyszów.

Publikacja: 19.10.2013 15:00

Wielokulturowa Szwajcaria. U dołu od lewej: Goekhan Inler, Ricardo Rodriguez, Stephan Lichtsteiner,

Wielokulturowa Szwajcaria. U dołu od lewej: Goekhan Inler, Ricardo Rodriguez, Stephan Lichtsteiner, Valentin Stocker, Steve Von Bergen, Xherdan Shaqiri. U góry: Diego Benaglio, Valon Behrami, Johan Djourou, Josip Drmic, Mario Gavranovic.

Foto: AFP

Red

11 października, Tirana. Szwajcaria gra z Albanią i jeśli wygra, będzie pewna wyjazdu do Brazylii. Z czternastu zawodników, którzy pojawili się na boisku w drużynie prowadzonej przez Niemca Ottmara Hitzfelda, dziesięciu  ma obce korzenie. Szwajcaria wygrywa 2:1, a pierwszego gola strzela Albańczykom ich rodak z Kosowa Xherdan Shaqiri, zawodnik Bayernu Monachium. Podręcznikowy przykład, jak wiele szwajcarski futbol zawdzięcza tym, którym kiedyś otwarto drzwi w potrzebie.

Shaqiri urodził się w Gjilan, obecnie leżącym w granicach niepodległego Kosowa, wówczas na terenie rozpadającej się Jugosławii. Swojego pobytu tam nie może pamiętać, w 1992 roku matka Fatima zabrała jego i dwóch braci z coraz bardziej niebezpiecznej ojczyzny do Szwajcarii, gdzie już wcześniej pracował ojciec rodziny Isen.

Żyli w biedzie, mieszkali w gospodarstwie rolnym w miejscowości Augst niedaleko Bazylei. Rodzina robiła jednak wszystko, by chłopcy mogli oddawać się swojej pasji – piłce nożnej. „Xherdan od początku był wyjątkowy. Nam do osiągnięcia większych sukcesów zabrakło talentu, zdrowia i wytrwałości, więc całą energię skupiliśmy na pomocy młodszemu bratu" – opowiadał mediom Erdin Shaqiri.

„Wiele w życiu przeszliśmy, znamy biedę. Zawsze jednak wspierałem synów w ich zainteresowaniu piłką. To, że nie urodzili się ze złotą łyżką przy ustach, uczyniło ich silniejszymi" – twierdzi Isen Shaqiri.

Xherdan jako dziesięciolatek trafił do młodzieżowych grup FC Basel, gdzie doczekał się debiutu w seniorach w 2009 roku. Od tego czasu jego kariera przyspieszyła, dwa lata później m.in. walnie przyczynił się do wyeliminowania Manchesteru United z Ligi Mistrzów i za 12 milionów euro trafił do Bayernu.

Nie jest tam gwiazdą pierwszej wielkości, ale od czasu do czasu dostaje szansę. Na treningach jest wzorem pracowitości. Rodzicom kupił piękny dom w nowej ojczyźnie, a jego monachijskie mieszkanie ma 8 pokoi, by nie brakowało miejsca zarówno dla mieszkających z nim na stałe braci, jak i odwiedzających ich rodziców z najmłodszą siostrą Mediną. „Mam świadomość, że wielu ludzi przez całe życie nie zarobi tyle, ile ja przez rok. Musiałem na to ciężko pracować i nadal muszę to robić każdego dnia" – mówi Xherdan Shaqiri.

Uciekli od wojny

Shaqiri i jego koledzy to symbole niespotykanej wcześniej wielokulturowości w szwajcarskiej reprezentacji.  Jeszcze na mundialu w USA w roku 1994 w drużynie prawie nie było piłkarzy obcego pochodzenia, dwa lata później na mistrzostwach Europy grał już napastnik Kübilay Türkyilmaz.

Teraz z 26 zawodników, którzy wystąpili w zakończonych właśnie eliminacjach do mundialu, aż 18 ma obce korzenie lub podwójne obywatelstwo, w tym  dziewięciu urodziło się poza Szwajcarią. Historia każdego jest inna. Granit Xhaka, Haris Seferović, Mario Gavrancić i Josip Drmić przyszli na świat już w nowej ojczyźnie, w rodzinach albańskich, bośniackich i chorwackich imigrantów.

Z kolei Blerim Dzemaili, Patjim Kasami, Admir Mehmedi i Valon Behrami docierali do celu z rodzinami, szukającymi lepszego życia lub uciekającymi przed wojenną zawieruchą. Ten ostatni jest starszy od pozostałych wymienionych (rocznik 1985) i to on był jednym z pierwszych imigrantów, o których mówiono, że mają zbawienny wpływ na szwajcarską piłkę.

„Szwajcaria częściowo zawdzięcza awans do mundialu imigrantom, takim jak Valon Behrami. Poszukując pracy i bezpieczeństwa, jego rodzina złożyła w 1990 roku podanie o azyl. To był szczęśliwy dzień dla Szwajcarii, a smutny dla Kosowa" – pisała w 2006 roku Szwajcarska Agencja Rozwoju i Współpracy. Co ciekawe, pozytywne rozpatrzenie wniosku rodziny Behramich nastąpiło dopiero w 1998 roku, także za sprawą osiągnięć sportowych syna. Rodzice, Ragip i Halime, po utracie pracy w podupadającej, ale jeszcze  nieogarniętej wojną kosowskiej Mitrovicy wyjechali do włoskiego kantonu Ticino, gdzie jednak ich wnioski były systematycznie odrzucane.

Aż przyszedł Hitzfeld

Młody Behrami grał jednak w drużynie z synem lokalnego dyrektora Departamentu Sprawiedliwości, który postanowił pomóc rodzinie, co po latach biurokratycznej walki skończyło się szczęśliwie.

W szwajcarskiej kadrze są też reprezentanci o bardziej egzotycznym pochodzeniu. Eren Derdiyok i Gökhan Inler mają korzenie tureckie, Ricardo Rodriguez hiszpańsko-chilijskie, Johan Djourou pochodzi z Wybrzeża Kości Słoniowej, Innocent Emeghara z Nigerii, a Gelson Fernandes z Wysp Zielonego Przylądka.

Ten ostatni przeszedł do historii szwajcarskiej piłki, zdobywając zwycięską bramkę w meczu z Hiszpanią na mundialu w RPA (2010). Szwajcarzy nie wyszli co prawda z grupy, ale mogą się szczycić, że nikt poza nimi nie pokonał mistrzów na tamtym turnieju.

Zmiana pokoleniowa i etniczna w szwajcarskiej reprezentacji ma twarz Ottmara Hitzfelda. Niemiec z Borussią Dortmund i Bayernem Monachium dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów, siedmiokrotnie Bundesligę i trzykrotnie Puchar Niemiec. Szwajcarów zaczął trenować po nieudanym Euro 2008, kiedy jako gospodarze nie zdołali wyjść z grupy. Prasa ogłosiła go „Mesjaszem", co sam zainteresowany przyjął... chęcią natychmiastowej rezygnacji. „Po niezwykle stresującej pracy w Bayernie takie podejście było ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłem" – komentował Hitzfeld.

Zaczął fatalnie, od eliminacyjnej porażki z Luksemburgiem. Na mundial w RPA awansował, pokonał Hiszpanów, ale do kolejnej fazy nie przeszedł, przegrał też eliminacje Euro 2012. Wydawało się, że i jemu nie uda się sprawić, by Szwajcaria zaczęła więcej znaczyć w europejskiej piłce.

Wtedy jednak dokonała się rewolucja, pomogły jej rezygnacje z gry w kadrze zasiedziałych gwiazd, m.in. Alexandra Freia i Marco Strellera. W drużynie pojawiło się więcej miejsca dla młodych, w tym imigrantów.

„Poprzedni zespół bazował na doświadczeniu i spokoju, było w nim więcej twardo stąpających po ziemi rodowitych Szwajcarów. Teraz dominują młodzi, mamy zderzenie różnych mentalności, oni nie boją się też mówić, że naszym celem jest np. półfinał mundialu. To daje wszystkim moc i wiarę we własne możliwości" – twierdzi w wywiadzie dla „Basler Zeitung" Stephan Lichtsteiner, zawodnik Juventusu Turyn, jeden z niewielu rdzennych Szwajcarów w drużynie. I dodaje: „Czasem się kłócimy, ale później idziemy razem na piwo. Nie mam problemu z tym, że w zespole są piłkarze o innym pochodzeniu lub wyznający inną religię. Oni traktują mnie tak samo. Oczywiście kwestia wielonarodowości dotyczy nie tylko nas, ale całego społeczeństwa. Liczna grupa imigrantów przynosi Szwajcarii korzyści, niesie też pewne niebezpieczeństwa. Jeśli ktoś chce u nas żyć, musi się dostosować do naszych reguł, co np. moi koledzy z drużyny narodowej robią znakomicie. Kultura szwajcarska bazuje na otwartości, wszyscy musimy się do siebie dopasowywać. A w kwestiach sportowych koledzy wnoszą do drużyny wiele dobrego, dzięki nim gramy lepiej i ładniej".

Etniczne i kulturowe zróżnicowanie szwajcarskiej kadry wpisane jest w strukturę społeczną kraju. Sportowcy zawsze byli jednak czynnikiem integrującym. „Odkąd mieszkam w Genewie, zwróciłem uwagę na specyfikę szwajcarskich transmisji sportowych. Te same wydarzenia w całym kraju można oglądać z komentarzem niemieckim, francuskim lub włoskim. Pomeczowe wywiady również są wielojęzyczne. Większość kibiców zdaje się nie zwracać uwagi na to, skąd pochodzą poszczególni reprezentanci. Radość po awansie na mundial ustępowała tylko tej towarzyszącej wicemistrzostwu świata zdobytemu niedawno przez hokeistów" – opowiada Wojciech Gwiazda, od kilku miesięcy pracujący w stałym przedstawicielstwie Polski przy Narodach Zjednoczonych w Genewie.

Większości rdzennych mieszkańców Szwajcarii sukcesy imigrantów nie przekonują jednak do dalszego wspierania otwartości kraju.

Postępujące nastroje antyimigracyjne w ostatnich latach zaczęły przekładać się na konkretne regulacje prawne. 9 czerwca mieszkańcy uchwalili w referendum zaostrzenie ustawy o udzielaniu azylu. Za było 79 procent głosujących. W ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy odbędą się jeszcze trzy głosowania, które na nowo określą tożsamość Konfederacji Szwajcarskiej.

Imigranci, nie licząc pracowników sezonowych, stanowią 23 procent ludności. W tej grupie są jednak nie tylko biedniejsi przybysze z byłej Jugosławii, ale także m.in. liczni Niemcy. Zaostrzanie przepisów wzbudziło więc protesty Unii Europejskiej oraz organizacji ochrony praw człowieka.  Te ostatnie szczególnie krytycznie potraktowały coraz powszechniejsze w Szwajcarii działania w kierunku segregacji ludności.

Symbolem tych planów stała się miejscowość Bremgarten, gdzie osoby oczekujące na rozpatrzenie podania o azyl osadzono w specjalnym ośrodku, zabraniając jednocześnie dostępu do niektórych miejsc publicznych, takich jak szkoły, biblioteki i baseny. „Decyzję podjęliśmy ze względów bezpieczeństwa. Chcemy uniknąć konfliktów oraz ryzyka spożywania narkotyków" – tłumaczył Raymond Tellenbach, burmistrz Bremgarten.

Rosnące poparcie dla tego typu decyzji sprzyja też  popularności nacjonalistycznej Szwajcarskiej Partii Ludowej. Nawet tam, gdzie nie ma ona bezpośredniego wpływu na władzę, lokalne elity boją się gniewu mieszkańców i usiłują pokazać, że dbają o ich bezpieczeństwo.

„Policja zatrzymuje mnie bez przerwy i zadaje pytania. W parku, na dworcu, gdziekolwiek. Wielu mieszkańców nigdy nie spotkało imigranta, wierzy tylko we wszystko, co piszą brukowce, widzące w nas kryminalistów. Jak mamy się bronić i pokazać, że jesteśmy normalnymi ludźmi?" – powiedział dziennikarzowi brytyjskiej gazety „Guardian" Abed, starający się o azyl w Szwajcarii.

Następców może nie być

Szwajcarska drużyna narodowa jest pozytywnym przykładem wkładu imigrantów w sukcesy kraju, ale jeżeli restrykcje będą postępować, ten model szybko przestanie działać. Dość powiedzieć, że wspominany Valon Behrami, gdyby w młodości trafił do dzisiejszego Bremgarten, pewnie nigdy nie zagrałby w reprezentacji.

Przez osiem lat, kiedy jego rodzice czekali na przyznanie azylu, nie mógłby grać w lokalnych klubach, nie spotkałby kolegi, którego ojciec ostatecznie pomógł załatwić wszelkie formalności. Gdyby natomiast wcześniej weszły w życie dyskutowane obecnie w parlamencie zmiany w ustawie o obywatelstwie, Ricardo Rodriguez nie mógłby być czołową postacią reprezentacji Szwajcarii do lat 17, która w 2009 roku zdobyła mistrzostwo świata. Nie spełniłby wymogów, by otrzymać paszport.

Tak jak szwajcarskie społeczeństwo nie wypracowało jeszcze jednolitego stanowiska względem imigracji w ogóle, tak nie brakuje sprzeczności w podejściu do piłkarzy - imigrantów. Z jednej strony nacjonalistycznie nastawiona część obywateli domaga się nawet od największych gwiazd deklaracji lojalności (Josip Drmić trzykrotnie musiał podchodzić do egzaminu wymaganego przed otrzymaniem szwajcarskiego paszportu).

Etykieta zdrajcy

Z drugiej strony, gdy  wychowani pod Alpami piłkarze wybierają reprezentowanie barw krajów pochodzenia, poddawani są miażdżącej krytyce. Taki los spotkał m.in. bardzo utalentowanego Izeta Hajrovicia, który mimo występów w szwajcarskiej młodzieżówce zdecydował się ostatecznie reprezentować Bośnię i Hercegowinę.

Bulwarowy „Blick" skomentował tę decyzję, pytając w tytule: „Jak żyje się z etykietką zdrajcy?". Inne media żałowały z kolei, gdy Hajrović strzelił pierwszego gola dla „nowej" reprezentacji. Natomiast wybierający grę dla Szwajcarii muszą liczyć się z niechęcią w swoich etnicznych ojczyznach. Granit Xhaka był obrażany przez Albańczyków z taką siłą, że zdecydował się na opublikowanie listu otwartego:.„Przeciwko mnie i moim kolegom rozpętano bezprzykładną wojnę, prowadzoną przez niektórych dziennikarzy. Przede wszystkim jednak przez Armanda Dukę (prezesa albańskiej federacji piłkarskiej – przyp. red.), który ponosi winę za utratę niezliczonych talentów" – napisał zawodnik Borussii Moenchengladbach.

Zasymilowani imigranci zmienili szwajcarski futbol, za kilka lat przekonamy się, czy zmienil także Szwajcarię.

Piłka nożna
Bałagan po katalońsku. Zamieszanie z rejestracją zawodników i żądania głowy prezesa Laporty
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay