Niezależnie od stosunku kibiców do warszawskiego klubu, to jeden z klasyków ligi. Legia jest na pierwszym miejscu wszelkich klasyfikacji, od sportowych po biznesowe. Czy to się komuś podoba, czy nie. Ponieważ Poznań ma ambicje podkopania tej pozycji, na stadionie przy Bułgarskiej padnie rekord frekwencji, a piłkarzom Legii nie będzie się w związku z tym grało miło.
Nie ma faworyta tego meczu. Za Legią przemawia nieco wyższa ligowa forma, za Lechem – właśnie to, że jest gospodarzem.
Być może jakiś wpływ na postawę warszawiaków może mieć mecz w Trabzonie. Nie chodzi tylko o podróż i zmęczenie, ale o samopoczucie. Kiedy w poprzedniej kolejce Ligi Europejskiej legioniści przegrali w Warszawie w kompromitującym stylu z Apollonem Limassol, trzy dni później zmierzyli się w Krakowie z Wisłą i też przegrali.
Mimo że Legia gra poniżej oczekiwań (chociaż jest liderem), pozycja Jana Urbana jest niezagrożona. Mariusz Rumak walczy o swoją od kilku kolejek. Lech gra nierówno. Przegrywa u siebie z Pogonią, remisuje w Bielsku-Białej i pokonuje w Gdańsku Lechię. Ale na Legię na pewno zmobilizuje się wyjątkowo, przecież to z nią przegrał walkę o tytuł mistrza.
Wisła już nie musi liczyć meczów bez porażki. Przegrana przed tygodniem z Zawiszą zakończyła zwycięską serię. Była pechowa ze względu na nieobecność kilku krakowskich zawodników, ale potem Wisła przegrała też w meczu o Puchar Polski z Lechią Michała Probierza, który z Wisły odchodził kiedyś wbrew swojej woli. Nie wiadomo, jak tę porażkę traktować. Raczej nie jako początek kryzysu, może bardziej jako dowód lekceważącego stosunku niektórych klubów do rozgrywek o PP. Jak się ma w kadrze mało równorzędnych zawodników, gra o puchar i mistrzostwo może okazać się zabójcza.