Reklama

Chelsea zdobyła twierdzę Etihad

Jose Mourinho znów lepszy od Manuela Pellegriniego. Manchester City stracił pierwsze punkty na własnym stadionie. Przegrał 0:1 z Chelsea po golu Branislava Ivanovicia.

Publikacja: 03.02.2014 22:54

Branislav Ivanović strzela bramkę dla Chelsea

Branislav Ivanović strzela bramkę dla Chelsea

Foto: AFP

Mourinho, mistrz przedmeczowych gier psychologicznych, przekonywał, że jego młodzi piłkarze nie mają szans w starciu z bogaczami z Manchesteru. Mówił, że rywale są faworytem wyścigu o tytuł, bo mają świetnego trenera i świetnych zawodników, ale nie zapomniał zauważyć, że osiągnęli mniej niż powinni, a wysokie miejsce w tabeli zawdzięczają szczęściu i przychylności sędziów.

Gospodarze zaczęli poniedziałkowy mecz tak, jakby chcieli udowodnić, że nieprzypadkowo są na szczycie. Atakowali z rozmachem, ale nie potrafili zakończyć żadnej akcji. Próbował Alvaro Negredo, próbowali Yaya Toure i David Silva. Widoczny był brak Sergio Aguero. Argentyńczyk, najlepszy strzelec City, tydzień temu doznał kontuzji, która wykluczy go z gry prawdopodobnie do końca miesiąca.

Chelsea z każdą minutą radziła sobie pewniej. Eden Hazard bawił się z obrońcami gospodarzy, w 32. minucie podał w pole karne do Ramiresa, strzał Brazylijczyka zablokował Vincent Kompany, ale piłka trafiła do Branislava Ivanovicia, który bez przyjęcia uderzył lewą nogą tuż przy słupku. Joe Hart był bezradny. A goście poczuli, że pierwsze zwycięstwo w Manchesterze od 2008 roku jest w zasięgu ręki.

Samuel Eto'o trafił w poprzeczkę, Nemanja Matić – odkupiony z Benfiki Lizbona za 25 mln euro – w spojenie słupka z poprzeczką, a Gary Cahill w słupek. Petr Cech obronił jeszcze groźne strzały Silvy oraz Stevana Joveticia i można było zacząć świętować. – Pokazaliśmy innym, że da się ich pokonać – powiedział John Terry.

Chelsea wygrała z City drugi raz w tym sezonie, zrównała się z nimi punktami, ale ustępuje im słabszym bilansem bramkowym. Do lidera Arsenalu traci dwa punkty.

Reklama
Reklama

Kolejne starcie City - Chelsea już 15 lutego w 1/8 finału Pucharu Anglii.

Mourinho, mistrz przedmeczowych gier psychologicznych, przekonywał, że jego młodzi piłkarze nie mają szans w starciu z bogaczami z Manchesteru. Mówił, że rywale są faworytem wyścigu o tytuł, bo mają świetnego trenera i świetnych zawodników, ale nie zapomniał zauważyć, że osiągnęli mniej niż powinni, a wysokie miejsce w tabeli zawdzięczają szczęściu i przychylności sędziów.

Gospodarze zaczęli poniedziałkowy mecz tak, jakby chcieli udowodnić, że nieprzypadkowo są na szczycie. Atakowali z rozmachem, ale nie potrafili zakończyć żadnej akcji. Próbował Alvaro Negredo, próbowali Yaya Toure i David Silva. Widoczny był brak Sergio Aguero. Argentyńczyk, najlepszy strzelec City, tydzień temu doznał kontuzji, która wykluczy go z gry prawdopodobnie do końca miesiąca.

Reklama
Piłka nożna
Czy Donald Trump dostanie pokojową nagrodę? Szef FIFA: Zobaczycie 5 grudnia
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Piłka nożna
Eliminacje mundialu. Jan Urban odkrył karty, są nowe twarze w kadrze
Piłka nożna
Liga Konferencji. Decydowały ostatnie sekundy: Lech dobity, Jagiellonia wyrównuje
Piłka nożna
Legia i Raków w Lidze Konferencji. Zabrakło trochę szczęścia
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Festiwal zwrotów akcji w meczu Barcelony w Brugii
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama