Dziesiąta drużyna ekstraklasy wygrała z liderem ligi belgijskiej. Ładnie to brzmi, bo Belgowie to trzecia reprezentacja świata. Ale w Charleroi nie ma reprezentantów Belgii, są natomiast gracze z egzotycznych krajów (m.in. Ryota Morioka, Japończyk, znany z występów w Śląsku Wrocław). Przez pół godziny gra była dość wyrównana - gospodarze mieli nieznaczną przewagę, lechici jak gdyby przyzwyczajali się do warunków i poznawali przeciwnika. A Belgowie grali chaotycznie, długimi podaniami, z których rzadko wynikało dla nich coś korzystnego. Trzykrotnie doszli do sytuacji strzeleckich, ale we wszystkich przypadkach pudłowali.