Najdziwniejsze mistrzostwa w historii, rozsiane po całej Europie i w każdym kraju rozgrywane w innym pandemicznym reżimie, dobiegają końca. Ale miejmy nadzieję, że najlepsze dopiero przed nami, a odwagi i fantazji – jak to często bywa, gdy stawka idzie w górę – nie zepchną na dalszy plan wyrachowanie i asekuracja.
Włosi przez lata słynęli z takiej gry, i choć pragmatyzmu całkiem się nie wyzbyli, dziś kojarzą się przede wszystkim z radosnym ofensywnym futbolem. Takim, który dotąd był znakiem firmowym Hiszpanii.
„To będzie bitwa o posiadanie piłki" – zapowiada „AS", nawiązując do wyznawanej przez Roberto Manciniego i Luisa Enrique bliźniaczo podobnej filozofii.
Trzech małych dżinów
„Mancini zbudował najbardziej kompletną reprezentację w Europie" – chwali trenera rywali „Marca".
Rzeczywiście, we włoskim zespole trudno znaleźć słabe punkty. Gianluigi Donnarumma jest w bramce godnym następcą swojego imiennika Buffona. Giorgio Chiellini i Leonardo Bonucci mają łącznie 70 lat, ale właśnie to doświadczenie sprawia, że kierowana przez nich defensywa praktycznie nie popełnia błędów. Linia pomocy z Jorginho, Marco Verrattim i Nicolo Barellą już porównywana jest do tria Sergio Busquets – Xavi – Andres Iniesta, które prowadziło Hiszpanię do tytułów. A w ataku Mancini może wybierać między Lorenzo Insigne, Federico Chiesą, Ciro Immobile czy Domenico Berardim.