Lech w Lidze Europy: Nikogo się nie boją

Meczem z Benficą Lizbona na pustym stadionie w Poznaniu Lech zaczyna grę w Lidze Europy. Nie jest faworytem, ale nie ma też kompleksów.

Aktualizacja: 21.10.2020 20:34 Publikacja: 21.10.2020 18:49

Młodzi gwiazdorzy Lecha: Jakub Kamiński (z lewej) i Tymoteusz Puchacz

Młodzi gwiazdorzy Lecha: Jakub Kamiński (z lewej) i Tymoteusz Puchacz

Foto: PAP, Jakub Kaczmarczyk

Po czterech latach posuchy doczekaliśmy się polskiej drużyny w fazie grupowej europejskich pucharów. W jesienne wieczory emocji spróbuje dostarczyć nam młody zespół Dariusza Żurawia.

Eliminacje, przez które Lech przeszedł w imponującym stylu (cztery zwycięstwa, 13 strzelonych goli i tylko jeden stracony), dają nadzieję, że ta przygoda może potrwać dłużej niż poprzednia. Pięć lat temu udało się wygrać tylko jeden mecz, z Fiorentiną na wyjeździe.

Kiedy rok później reprezentacja Polski awansowała do ćwierćfinału Euro we Francji, a Legia sforsowała wreszcie bramy Ligi Mistrzów, nikt nie przypuszczał, że w kolejnych sezonach polskie drużyny przyniosą nam więcej wstydu niż radości, a za burtę wyrzucać je będą tacy rywale jak Sheriff Tyraspol czy luksemburski Dudelange.

To był kubeł zimnej wody, bo choć w Champions League Legia głównie patrzyła, jak bawią się inni, to jednak potrafiła urwać punkt Realowi i zarobiła aż 27 mln euro. By zbliżyć się do tej sumy, Lech musiałby teraz wygrać Ligę Europy. To najlepiej pokazuje, jaka finansowa przepaść dzieli te rozgrywki.

Poznańska zaradność

Lech w ostatnim oknie transferowym na swoich młodych zawodnikach zarobił blisko 20 mln euro i może być stawiany za wzór gospodarności.

Za awans do Ligi Europy otrzymał już 4 mln euro. Za każde zwycięstwo w grupie dostanie 570 tys. (za remis 190 tys.), za wygranie grupy dodatkowy milion, a za drugie miejsce – pół miliona premii. W fazie pucharowej stawka rośnie z każdą rundą. 1/16 finału to 500 tys., 1/8 finału – 1,1 mln, ćwierćfinał – 1,5 mln, półfinał – 2,4 mln. Finalista zgarnie 4,5 mln, a triumfator 8,5 mln.

Ten najważniejszy mecz ma się odbyć w Gdańsku, więc motywacja jest podwójna. Marzyć nikt nie zabroni. Zwłaszcza w tak dziwnym sezonie.

– Nikogo się nie boimy. Wyjdziemy na boisko bez kompleksów i możemy sprawić niespodziankę – zapowiada piłkarz Lecha Tymoteusz Puchacz.

– Teoretycznie jesteśmy w tej grupie najgorsi, ale pokazaliśmy już w eliminacjach, że możemy robić duże rzeczy. Dlaczego tego nie powtórzyć? – dodaje jego kolega Jakub Moder, który został najdroższym piłkarzem sprzedanym z Ekstraklasy (11 mln).

Do Brighton 21-letni pomocnik przejdzie jednak nie wcześniej niż zimą, co jest kolejnym dowodem, że w Lechu rozsądek bierze górę nad pieniądzem. Ta poznańska zaradność sprawia, że klub nie musi się pozbywać wszystkich zawodników, którzy dostają oferty. Nie ma sensu się spieszyć. Liga Europy to znakomite okno wystawowe. Wartość Puchacza, Jakuba Kamińskiego i Filipa Marchwińskiego za kilka miesięcy może wzrosnąć.

Strategia inwestowania w wychowanków przynosi korzyści i będzie kontynuowana. Część pieniędzy uzyskanych w LE ma zostać przeznaczona na modernizację akademii i budowę centrum badawczo-rozwojowego.

Benfica, czyli faworyt

Łączenie gry w Ekstraklasie z europejskimi pucharami to dla polskich drużyn wciąż wyzwanie. Zwłaszcza w czasach Covid-19, gdy oprócz kartek i kontuzji trzeba liczyć się z tym, że w każdej chwili ktoś może trafić na kwarantannę. Kluczem do sukcesu będzie umiejętne zarządzanie składem.

Lech przegrał w miniony weekend z Jagiellonią, ale przed meczami z Valmierą, Hammarby, Apollonem i Charleroi też się męczył, a w eliminacjach LE pokazywał ładniejszą twarz i odważny, atrakcyjny futbol.

Obawy, że obronę Lecha trzeba będzie łatać piłkarzami z rezerw, się nie sprawdziły. Wyzdrowiał Djordje Crnomarković, a kontuzja Thomasa Rogne okazała się mniej groźna, niż przypuszczano. To świetna wiadomość, bo za kartki pauzuje Lubomir Satka.

Nie potwierdziły się także plotki, że Benfica przyleci do Polski bez swoich gwiazd. Trener Jorge Jesus, który wrócił do klubu po pięciu latach przerwy, zabrał do Poznania wszystkie letnie nabytki: sprowadzonych z Manchesteru City i Tottenhamu doświadczonych obrońców, Argentyńczyka Nicolasa Otamendiego i Belga Jana Vertonghena, młodego pomocnika Corinthians Pedrinho, jego rodaka, reprezentanta Brazylii Evertona oraz mających za sobą debiuty w kadrach Niemiec i Urugwaju, napastników Lucę Waldschmidta i Darwina Nuneza. Łącznie kosztowali prawie 100 mln euro, a cały skład wyceniany jest na ponad 300 mln - 12 razy więcej niż zespół Lecha.

Mimo znakomitego startu w lidze portugalskiej (komplet czterech zwycięstw), Benfica nie poradziła sobie z PAOK Saloniki i po raz pierwszy od 11 lat nie zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów. Teraz celem jest triumf w mniej prestiżowych rozgrywkach. W 2013 i 2014 roku z trenerem Jesusem udało się dotrzeć do finałów (porażki z Chelsea i Sevillą).

Rangers, czyli Gerrard na ławce

Szkoci, z którymi Lech zmierzy się za tydzień na stadionie Ibrox w Glasgow, przed rokiem dostali się do fazy grupowej LE kosztem Legii, dzięki bramce zdobytej w doliczonym czasie rewanżu. Prowadził ich już wtedy Steven Gerrard.

Były gwiazdor Liverpoolu podjął się misji odbudowy najbardziej utytułowanego szkockiego klubu, który kilka lat temu został zdegradowany do czwartej ligi za długi i znalazł się na skraju bankructwa. I choć Gerrard nadal nie znalazł sposobu na przerwanie dominacji Celticu, to awans w ubiegłym sezonie do 1/8 finału LE trzeba uznać za sukces.

Nie byłoby go, gdyby nie Alfredo Morelos. To 24-letni Kolumbijczyk wbił gola Legii i jest pierwszą strzelbą Rangers. W ataku wspomaga go były reprezentant Anglii Jermain Defoe. Grą kieruje inny piłkarz znany z boisk Premier League, Kanadyjczyk Scott Arfield, a w lipcu do drużyny dołączył Ianis Hagi, syn legendy rumuńskiego futbolu. W sobotę Rangers pokonali Celtic 2:0 i umocnili się na pozycji lidera. W 11 spotkaniach ligowych stracili tylko trzy bramki.

Standard, czyli zespół bez gwiazd

Doświadczeniem Lecha przebijają również Belgowie. W pucharach grają regularnie, choć zwykle bez większych efektów. Ostatni raz z grupy LE wyszli w sezonie 2011/2012 – w 1/16 finału po zaciętej walce wyeliminowali Wisłę Kraków, a w następnej rundzie ulegli Hannoverowi 96.

W Liege brak gwiazd, a najdrożej wycenianym zawodnikiem jest 21-letni środkowy obrońca Zinho Vanheusden (13,5 mln), który w październiku zadebiutował w reprezentacji Belgii.

LIGA EUROPY 2020/2021

Grupa D

Czwartek: 18.55: Lech – Benfica (TVP 2, Polsat Sport Premium 1); Standard Liege – Rangers FC (Polsat Sport Premium 2).

29 października: 21.00: Rangers – Lech; Benfica – Standard.

5 listopada: 18.55: Lech – Standard; Benfica – Rangers.

26 listopada: 21.00: Standard – Lech; Rangers – Benfica.

3 grudnia: 21.00: Benfica – Lech; Rangers – Standard.

10 grudnia: 18.55: Lech – Rangers; Standard – Benfica.

Dwie najlepsze drużyny awansują do 1/16 finału.

1/16 finału – 18 lutego, rewanże 25 lutego

1/8 finału – 11 marca, rewanże 18 marca

Ćwierćfinał – 8 kwietnia, rewanże 15 kwietnia

Półfinał – 29 kwietnia, rewanże 6 maja

Finał – 26 maja w Gdańsku

Wszystkie mecze Lecha w TVP, TVP Sport i Polsacie Sport Premium

Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Manchester City - Real Madryt. Widowisko w Lidze Mistrzów, Vinicius Junior ukradł wieczór