W przyszłym tygodniu odbędzie się ostatnia kolejka rundy jesiennej, ale już wiadomo, że symboliczny i raczej tylko prestiżowy tytuł mistrza jesieni przypadnie największej rewelacji ligi – Piastowi Gliwice.
Lider pokonał u siebie Zagłębie Lubin 2:0 po dwóch trafieniach Josipa Barisicia i ma w tej chwili przewagę już ośmiu punktów nad grupą pościgową, czyli Legią i Pogonią.
Ponieważ po zakończeniu sezonu zasadniczego w ekstraklasie rozgrywanych jest jeszcze siedem serii spotkań w grupach mistrzowskich i spadkowych, trudno w ostatnich latach mówić o prawdziwym mistrzu jesieni. Niemniej od 2010 roku trzykrotnie drużyna, która po pierwszej serii spotkań prowadziła w lidze, na koniec sezonu cieszyła się z mistrzostwa Polski. W XXI wieku było tak siedem razy. Statystyka wygląda jednak mniej optymistycznie (50 procent przypadków) dla podopiecznych Radoslava Latala, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko te sezony, od kiedy obowiązuje reforma.
W poprzednim sezonie po 15 kolejkach, czyli w połowie rundy zasadniczej, późniejszy mistrz Polski Lech był dopiero na ósmym miejscu w tabeli i tracił do Legii sześć punktów. Wynik Kolejorza pokazuje, jak wiele można zyskać w dodatkowych kolejkach po podzieleniu punktów. Sam fakt jednak, że ktokolwiek rozpatruje Piasta w kategorii potencjalnego mistrza, pokazuje, jak doskonałą robotę w Gliwicach wykonuje trener Latal.
Piast nie wygrał dwóch ostatnich meczów i już wydawało się, że zaczyna łapać zadyszkę – co wszyscy eksperci i znawcy prorokują, że się w końcu stanie. A jednak Zagłębie odprawił bez najmniejszych problemów.