Klubowe mistrzostwa świata. Niechciane dziecko Gianniego Infantino

Klubowy mundial, który odbędzie się latem w Stanach Zjednoczonych, wciąż szuka sponsorów, a imprezy nie chcą sami piłkarze. Ważniejsze jednak, że wierzy w nią Gianni Infantino.

Publikacja: 05.12.2024 04:42

Gianni Infantino

Gianni Infantino

Foto: FRANCK FIFE / AFP

Szwajcar włoskiego pochodzenia stoi na czele FIFA od 2016 roku i widzi w klubowych mistrzostwach świata imprezę, która będzie jego dziedzictwem.

Puchar dla zwycięzcy zaprojektowali ludzie Infantino, a wykonali – fachowcy od Tiffany’ego. Nazwisko prezesa pojawia się na nim dwukrotnie: jako „założyciela” imprezy oraz w inskrypcji, która głosi: „Jesteśmy świadkami nowej ery. Złotej ery klubowego futbolu: ery klubowego mundialu, szczytu wszystkich rozgrywek klubowych, zainspirowanego przez przewodniczącego FIFA Gianniego Infantino”. Czy taki turniej mógłby się nie udać?

Czytaj więcej

Mój przyjaciel Donald Trump. Dlaczego na wyborach w USA wygrał Gianni Infantino?

Infantino nie posunął się tak daleko, jak szefujący FIFA w latach 1921–1954 Jules Rimet, który trofeum dla mistrza świata nazwał swoim imieniem, choć przecież mógł, a może wręcz powinien.

Mijają przecież dwa lata od momentu, gdy dowiedzieliśmy się, że to człowiek, który jednocześnie czuje się Katarczykiem, Arabem, Afrykaninem, gejem, niepełnosprawnym i pracownikiem-migrantem. Trudno zapomnieć też jego opowieść o dzieciaku prześladowanym w szkole za pochodzenie, piegi oraz rude włosy, którą podzielił się wtedy ze światem w Dausze. Jeśli Infantino stworzył wówczas swoje „I Have a Dream”, to klubowy mundial musi być jego „Imagine”.

Wojna o pieniądze i rząd dusz w wielkim futbolu. Kto potrzebuje klubowych mistrzostw świata?

Szef FIFA zaprojektował nową wersję turnieju, bo pisze historię futbolu i nie chce składać broni w walce o rząd dusz oraz wielkie pieniądze, którą toczy z UEFA.

Flagową i tak naprawdę jedyną intratną imprezą jego federacji są tradycyjne mistrzostwa świata, co sprawia, że zarabia w cyklu czteroletnim. Na ten już trwający (2023–2026), którego perłą w koronie będzie mundial zorganizowany przez Stany Zjednoczone, Kanadę oraz Meksyk, FIFA planuje nawet 11 mld dolarów przychodu. Chciałaby jednak zysków więcej i częściej, skoro dla porównania UEFA – mając w portfolio Ligę Mistrzów – w latach 2018–2022 wykazała blisko 17 mld euro przychodu.

2 mld dolarów

to zaplanowany przez FIFA budżet klubowego mundialu

Klubowy mundial, mimo szerokiego uśmiechu oraz niegasnących nadziei Infantino, finansowym wehikułem dla światowej federacji raczej jednak nie będzie.

Negocjacje ze sponsorami się ślimaczą, ale – jak informuje „The Times” – władze FIFA są przekonane, że nie będzie potrzeby sięgania do 3,5-miliardowych rezerw, żeby spiąć budżet. Infantino wciąż liczy na 800 mln dolarów z praw do transmisji oraz 1,2 mld od sponsorów, ale były dyrektor federacji ds. komercyjnych Simon Thomas mówi „New York Timesowi”, że rynek nie ma do turnieju zaufania. Miliard zysku to mrzonki, według ekspertów Infantino może liczyć na niewiele ponad połowę.

Trudno się dziwić, skoro na razie lista zainteresowanych inwestycją jest skromna. Wśród sponsorów imprezy są jedynie Hisense, AB InBev, Bank of America oraz Rock-it Cargo jako partner logistyczny.

Czytaj więcej

Viktor Orbán buduje piłkarskie Wielkie Węgry. Na drodze stoi Legia Warszawa

Coraz głośniej słychać, że pomocną dłoń podadzą Infantino Saudyjczycy. Pociągnęli oni już chociażby za kilka strun w relacji z DANZ, której płacą za transmisję swojej ligi piłkarskiej. Platforma należąca do Lena Blavatnika dzień przed losowaniem podpisała umowę na transmisje mundialu. Zapłaci – wartości kontraktu nie podano, ale nieoficjalnie mówi się, że jest bliska wymarzonych przez szefa FIFA 800 mln – i pokaże ją za darmo, choć tylko w latach 2019-22 wykazała blisko 3-miliardową stratę.

„The Times” pisze, że pośrednio transmisje na cały świat mogą sfinansować sami Saudyjczycy, którzy podobno obiecali wykupienie w DANZ mniejszościowych udziałów (10 proc.) o wartości kontraktu.

Impreza, którą początkowo Infantino chciał sprzedać tajemniczemu konsorcjum kierowanemu przez Japończyka Masayoshiego Sona i finansowanemu przez inwestorów z Zatoki Perskiej, a później próbował ją organizować w Chinach, co uniemożliwiła pandemia koronawirusa, ostatecznie może więc dojść do skutku dzięki petrodolarom pompowanym od kilku lat w światowy sport przez księcia koronnego Mohammeda bin Salmana, co trudno uznać za niespodziankę.

Dlaczego Inter Miami zagra w klubowych mistrzostwach świata i czy Leo Messi uratuje turniej?

Turniej z udziałem 32 drużyn potrwa od 15 czerwca do 13 lipca i choć nie ma jeszcze nawet szczegółowego terminarza, to wiadomo, że w meczu otwarcia powinien wystąpić Leo Messi.

Piłkarski biznes nie potrzebuje przecież ryzyka, co zobaczymy także tydzień po losowaniu, gdy FIFA ogłosi gospodarza mistrzostw świata w 2034 roku

Jego nazwisko to magnes dla kibiców oraz sponsorów, więc udział w imprezie Interu Miami ogłosił sam Infantino. Zrobił to z boiska po ostatnim meczu klubu Davida Beckhama w fazie zasadniczej Major League Soccer (MLS), czyli tuż po tym, gdy drużyna zapewniła sobie Supporters’ Shield (nagroda dla najlepszego zespołu sezonu regularnego) i jeszcze zanim odpadła z gry o mistrzostwo kraju po meczu play-off z Atalantą United Bartosza Slisza.

Inter na mundialu więc zagra, choć nie jest nawet mistrzem USA. Pozostał niesmak, lecz FIFA reguł nie złamała, bo nikt nie powiedział, że gospodarza ma reprezentować akurat najlepsza drużyna w kraju.

Istotniejsze, że Infantino ochrzcił Inter – czyli formalnie jedynie ćwierćfinalistę play-off Konferencji Wschodniej – „jednym z najlepszych klubów świata, który zasługuje na udział w mundialu”. Efekt? Nikt nie zaczął jeszcze sprzedaży biletów, nie znaliśmy jeszcze kalendarza, ale FIFA mogła się już dzięki temu pochwalić potencjalnym partnerom, że w turnieju wystąpi Messi. Nie było najwyraźniej powodu, żeby podejmować ryzyko, pozwalając, aby tak istotna kwestia rozstrzygnęła się na boisku.

Piłkarski biznes musi być dobrze naoliwiony i nie potrzebuje ryzyka, o czym znów przekonamy się za chwilę, gdy FIFA ogłosi gospodarza mistrzostw świata w 2034 roku.

Czytaj więcej

Kogo zdradził Jürgen Klopp

Nie będzie wyboru spośród kilku chętnych, bo kryteria zgrały się tak szczęśliwie, że jako jedyna do rywalizacji stanęła Arabia Saudyjska, co oznacza, że zamiast głosowania usłyszymy jedynie aplauz. Entuzjazmu nie wzbudzi zapewne jedynie termin imprezy, bo mówi się, że aby uniknąć upałów oraz kolizji z ramadanem, 38-dniowa impreza rozpocznie się w styczniu, tak aby finał rozegrać jeszcze przez zaplanowaną na 10 lutego ceremonią otwarcia zimowych igrzysk w Salt Lake City.

Kiedy losowanie i kto zagra w klubowych mistrzostwach świata?

Saudyjczyków w klubowym mundialu będzie reprezentowało Al-Hilal, czyli zwycięzca Azjatyckiej Ligi Mistrzów z 2021 roku, którego piłkarzem – choć regularnie kontuzjowanym – jest m. in. Neymar.

Czterech przedstawicieli będą miały na mundialu kluby federacji azjatyckiej, afrykańskiej i CONCACAF, sześć miejsc dostała Ameryka Południowa, a jedno – Oceania oraz gospodarze. Najwięcej zespołów, bo aż dwanaście, przyleci do Stanów Zjednoczonych z Europy. Będą nimi zwycięzcy trzech ostatnich edycji Ligi Mistrzów oraz czołowe zespoły 4-letniego rankingu UEFA, co oznacza, że o tytuł powalczą m.in. Real Madryt, Manchester City, Bayern Monachium, ale także Red Bull Salzburg.

50 mln dolarów

chcą zarobić najwięksi na klubowym mundialu

Losowanie FIFA zaplanowała na 5 grudnia o 19 czasu europejskiego. Poznamy wówczas osiem czterozespołowych grup, z których po dwie drużyny awansują do 1/8 finału.

Turniej ugoszczą Pasadena, East Rutherford, Charlotte, Atlanta, Filadelfia, Seattle, Miami, Orlando, Nashville, Cincinnati i Waszyngton, a więc piłkarze zagrają przede wszystkim na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Imprezę otworzy Inter meczem na 80-tysięcznym Hard Rock Stadium w Miami. Seattle Sounders FC, które w półfinale Konferencji Wschodniej przegrało z LA Galaxy, ale jest zwycięzcą Ligi Mistrzów CONCACAF z 2022 roku, zagra u siebie, na 70-tysięcznym Lumen Field.

Giganci na imprezę patrzą krzywo, bo choć niektórzy założyli już w budżetach zyski sięgające 50 mln dolarów, to mundial odbędzie się w czasie, gdy zazwyczaj odbywali zagraniczne tournée.

Teoretycznie uczestnicy imprezy organizowanej muszą wystawić w niej najmocniejsze składy, choć nie wiadomo, jak FIFA to zweryfikuje. Infantino na razie woli marchewkę od kija i kusi kluby nie tylko nieokreślonym jeszcze startowym oraz nagrodami rekompensującymi utracone zyski z intratnych meczów pokazowych, ale także m.in. specjalnym oknem transferowym od 1 do 10 czerwca oraz możliwością zgłoszenia do udziału w imprezie szerszych niż zazwyczaj kadr.

Kolejnej wielkiej imprezy w kalendarzu nie chcą najlepsi zawodnicy. Mundial otwarcie krytykuje stowarzyszenie zawodowych piłkarzy FIFPro oraz zrzeszająca największe ligi World Leagues Forum.

Gwiazdy chciałyby grać mniej, a przedstawiciele tej pierwszej organizacji podnoszą, że najlepsi w ciągu roku mają mniej wolnego niż przeciętny pracownik kraju z pięciodniowym tygodniem pracy, lecz jednocześnie nie słychać głosów, że zawodnicy – ograniczając obowiązki – godzą się zarabiać mniej. To nie zmienia faktu, że klubowy mundial wygląda dziś jak niechciane dziecko, na którym zależy jedynie Infantino. Wyrok, jak zazwyczaj, wydadzą zaś ostatecznie telewidzowie i kibice.

Piłka nożna
Manchester City na kolanach w Paryżu. Mistrzowie Anglii bez awansu?
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i Suzuki Swift ponownie w gronie liderów rankingu niezawodności
Piłka nożna
PSG – Manchester City. Bogaci, ale jak na razie przegrani
Piłka nożna
Gole Roberta Lewandowskiego, błędy Wojciecha Szczęsnego i zwycięstwo Barcelony
Piłka nożna
Wraca Liga Mistrzów. Robert Lewandowski szuka kolejnych bramek, Barcelona walczy o awans
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Piłka nożna
Florentino Perez: Sił i pomysłów wciąż mu nie brakuje
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego