Matty Cash, o którym było najgłośniej przy okazji meczu w Andorze, nie wyszedł na boisko w wyjściowym składzie, pojawił się na nim po godzinie gry. Po prawej stronie hasał pewniak Bartosz Bereszyński. Do podstawowego składu wrócił długo wyczekiwany przez kibiców Arkadiusz Milik.
Ekspresowa czerwona kartka
Mecz rozpoczął się fatalnie dla gospodarzy. Już przed spotkaniem mówiło się, że waleczni Andorczycy nie odpuszczą, nie odstawią nogi, ale takiego początku nikt na kameralnym stadioniku się nie spodziewał. W 17 sekundzie w pierwszej akcji skaczący do piłki Fernandez Cucu nie był zainteresowany piłką, a pilnującym go Kamilem Glikiem.
Nasz obrońca został zdzielony łokciem w twarz, padł jak rażony na sztuczną murawę, a prowadzący mecz szkocki arbiter John Beaton od razu sięgnął po czerwony kartonik! Zresztą w I części jeszcze kilka razy upominał zawodników, a kartkę zobaczył też selekcjoner gospodarzy Koldo Alvarez.
Grający w osłabieniu rywal był na tyle skołowany fatalnym początkiem, że szybko zainkasował też gola. Składna akcja rozpoczęta przez Piotra Zielińskiego, piłka wędrowała jak po sznurku, trafiła w końcu do Roberta Lewandowskiego, który nie miał problemów z pokonaniem Ikera Alvareza. Wymarzony początek dla biało-czerwonych, tym bardziej, że chwilę później prowadziliśmy już dwoma bramkami.
W głównej roli wystąpili nasi skrzydłowi. Przemysław Frankowski świetnie dośrodkował z lewej strony, a Kamil Jóźwiak wykończył wszystko tak jak powinien i zdobył gola numer 3 w narodowych barwach. Tutaj też wszystko zapoczątkował dobrze grający w środku pola Zieliński.