Część osób w klubie na pewno jest niezadowolona z takiego obrotu sprawy, inni czekali na ten dzień z utęsknieniem, między innymi szkoleniowiec pierwszej drużyny Marek Papszun, który nie szczędził Śledziowi cierpkich słów. W wielu przypadkach słusznie, gdyż kadencja dyrektora akademii to wiele pozytywnych zmian, ale i problemów.
Grają w centrali
Marka Śledzia na pewno można pochwalić za sukcesy, jakie w ostatnich latach osiągnęła akademia klubowa. Raków zaczął się rozwijać pod względem młodzieży. Przykładem mogą być choćby awanse drużyn młodzieżowych do Centralnej Ligi Juniorów. Podobnie jest z zespołem rezerw, który podlegał akademii. Podopieczni Tomasza Kuźmy awansowali, po dwumeczu z drugim zespołem GKS-u Tychy, do III ligi.
Dyrektor Śledź ściągnął pod Jasną Górę wielu fachowców, którzy poprawili szkolenie. Ponadto w klubie zaczęli pracować byli zawodnicy Rakowa. Trenują oni niższe roczniki. Przykładem są piłkarze rezerw – Przemysław Oziębała czy Artur Lenartowski. Warty podkreślenia jest także fakt, że od niedawna klub ma również zespół dziewcząt. Ponadto w Częstochowie pojawiła się Szkoła Mistrzostwa Sportowego oraz otwarta została bursa dla uczniów SMS-u, nie wspominając o projekcie klubów filialnych, co ma spowodować dopływ nowych, wyróżniających się piłkarzy do zespołów młodzieżowych.
Rozbudowany sztab szkoleniowy połączony z awansami drużyn młodzieżowych i rezerw na wyższy szczebel sprawia, że zawodnicy mają zapewnione lepsze warunki (z wyjątkiem infrastruktury, co zresztą nie jest winą ani Akademii, ani klubu) do rozwoju i wyższy poziom rywalizacji ligowej. To w przyszłości może zaowocować dopływem świeżej, miejscowej „krwi” do pierwszego zespołu Rakowa. Tej od dłuższego czasu jednak brakuje.
Nie doczekał wychowanków
Można oczywiście w gronie wychowanków wymienić Kacpra Trelowskiego i Oskara Krzyżaka. Obaj jednak trafili do klubowej akademii przed „erą” Śledzia i dość szybko trafili pod opiekę trenera Papszuna i jego asystentów. Dodatkowo nie odgrywają oni znaczącej roli w pierwszej drużynie. Krzyżak jest jednym z ostatnich do gry w obronie, z kolei Trelowski musi uznać wyższość Vladana Kovaczevicia i pogodzić się z rolą rezerwowego.