– Przygodę z piłką nożną zacząłem w Szkółce Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie – wspomina „Gorzi”. – Trafiłem tam jako dziesięciolatek, a moim pierwszym trenerem był Mirosław Szwarga. Nigdy nie byłem próbowany na obronie, czy w bramce, od razu zostałem ukierunkowany jako piłkarz ofensywny, na środku pomocy. Do zespołu seniorów przeszedłem, gdy skończyłem 19 lat, ale grałem w rezerwach. Potem trener Piotr Rzepka włączył mnie do kadry pierwszego zespołu.
Lekkomyślny wślizg
Na pierwszy mecz ligowy Gorzała czekał pół roku, bo zadebiutował 24 maja 2008 roku w spotkaniu z Wisłą Płock w ramach rozgrywek II ligi (poziom niżej niż ekstraklasa). „Nafciarze” wygrali 1:0 po trafieniu Pawła Tomczyka (45 min), a Gorzała w 72 minucie zastąpił Witolda „Gitarę” Wawrzyczka.
– To był ostatni mecz w sezonie – mówi Kamil Gorzała. – W zespole Wisły grał wtedy Sławomir Peszko, który opuścił boisko trzy minuty przed moim wejściem. Zagrałem wtedy nie na środku pomocy, tylko na prawej stronie.
W kolejnym sezonie II ligę przemianowano na pierwszą, w niej Kamil Gorzała też zagrał tylko raz. Szóstego września 2008 roku jastrzębianie podejmowali u siebie Dolcan Ząbki i zainkasowali komplet punktów po trafieniu Roberta Żbikowskiego w 72 minucie. „Gorzi” tym razem zastąpił Jarosława Wieczorka w 82 minucie.
– Trochę mnie poniosło i zrobiłem wślizg we własnym polu karnym, po którym przeciwnik runął na ziemię – wspomina były piłkarz GKS-u. – Wystraszyłem się, że sędzia podyktuje rzut karny przeciwko nam, ale on uznał, że piłkarz Dolcanu usiłuje wymusić rzut karny. Pokazał mu drugą żółtą kartkę, a po chwili usunął z boiska. Odetchnąłem z ulgą… W ciągu półtora roku rozegrałem tylko dwa mecze w GKS-ie.
Czy byłem z tego powodu wkurzony lub „tylko” niezadowolony? Absolutnie! W ogóle nie byłem rozczarowany, bo wiedziałem, z jakimi piłkarzami konkurowałem. Grali wówczas u nas tacy piłkarze jak Kamil Wilczek, Kamil Kostecki, Jarek Wieczorek, Mariusz Adaszek. Cieszyłem się, że mam się od kogo uczyć, kogo podpatrywać.