Do barażów Biało-Czerwoni przystępowali osłabieni brakiem czterech podstawowych zawodników. Z powodu kontuzji z Chorwacją nie mogli zagrać Michał Marek, Sebastian Leszczak i Jakub Kąkol, a przede wszystkim filar reprezentacji Mikołaj Zastawnik. Ten ostatni być może zostanie postawiony na nogi na rewanż, ale w pierwszym spotkaniu jego brak był aż nazbyt widoczny.
Bez Zastawnika Polacy nie byli w stanie kreować gry, a ich próby ataków ograniczały się do kontr i wykorzystania piłek utraconych przez rywali z powodu agresywnego pressingu. Do pewnego momentu to funkcjonowało. Gospodarze wyszli na prowadzenie już w 3. minucie, gdy Sebastian Szadurski dopadł do piłki nierozważnie strąconej głową przez obrońcę na wprost chorwackiej bramki. Później ten sam zawodnik trafił w poprzeczkę, ale do głosu zaczęli dochodzić goście, wyrównując w 14. minucie spotkania. Po chwili zawodnicy Błażeja Korczyńskiego zdołali odpowiedzieć, dzięki szczęśliwemu wgraniu z rzutu rożnego Michała Kubika. Piłka odbiła się od jednego z obrońców i zaskoczyła bramkarza.
Futsal. Polska — Chorwacja w barażu o mistrzostwa świata. Jak padały bramki?
Na przerwę zawodnicy schodzili więc przy prowadzeniu Polaków 2:1. Na drugą część gry wyszła już inna reprezentacja Chorwacji, która coraz lepiej radziła sobie z agresywną obroną gospodarzy i coraz dokładniej rozgrywała piłkę w ataku. Choć i tak reprezentanci Polski bliscy byli podwyższenia — po strzale Szadurskiego piłka tańczyła na linii bramkowej i została w ostatniej chwili wybita przez obrońcę. Później było już gorzej. Dwa gole, które goście strzelili w odstępie 23 sekund, były niemal kopią pierwszego trafienia. Do tego kilkakrotnie trafiali w obramowanie bramki. Biało-Czerwoni nie wytrzymali narzuconego przez siebie wysokiego tempa i praktycznie nie byli już w stanie zagrozić bramce Zorana Primicia.
Czytaj więcej
Rozmowa z 17-krotnym reprezentantem Polski w piłce jedenastoosobowej, który po raz pierwszy powołany został do kadry futsalowej.
— Wiedzieliśmy, że mają pivotów i że musimy ich jakoś odcinać. Dopóki było zdrowie i wywieraliśmy presję, te piłki były mniej groźne, trudniej było im je przyjmować i byliśmy w stanie wrócić, i podwajać. Później może czegoś zabrakło — komentował na gorąco po meczu Błażej Korczyński. — Na sto podań do pivotów popełniliśmy trzy błędy i padły trzy bramki. Oczywiście, oczekiwałbym, że nie popełnimy żadnych, ale zdarzyły nam się; to jest gra błędów — tłumaczył selekcjoner polskiej reprezentacji.