To dla pana zaskoczenie, że Śląsk Wrocław jest pierwszy w tabeli?
Jestem zadowolony, bo trudno nie być. W Śląsku tworzy się fajna grupa ludzi, która rozumie się nawzajem oraz idzie w tym samym kierunku. Relacje między sztabem a drużyną są zdrowe. Etos i wysokie standardy pracy pozwoliły nam wejść na taki poziom. Mieliśmy skromniejsze cele. Chcieliśmy wygrać trzy mecze z rzędu, bo od kilku lat to się Śląskowi nie udało. Wygraliśmy w siedmiu kolejnych meczach, a w ósmym byliśmy blisko. Chcemy więcej, chociaż zdaję sobie sprawę, że wiecznie passa nie będzie trwać. Patrzymy na to co tu i teraz.
Formuła Adama Małysza dalej się sprawdza, „Liczy się tylko następny skok”?
Życie mnie tego nauczyło, może wcześniej za bardzo nastawiałem się na długofalowy rozwój? Dzisiaj tego nie robię. Nie patrzę, co będzie w czerwcu, za rok, bo zarówno popełniony błąd, jak i wygrany mecz to już historia. Porównuję to do klepsydry. Patrzymy na górę, na dół, a zapominamy o tym, co pośrodku. Kluczem są relacje, mentalność, psychologia, w którą się zagłębiam, pracując z zespołem.
Czytaj więcej
Legia Warszawa przegrała cztery ligowe mecze z rzędu i to już nie jest przypadek. Przypadkiem było zwycięstwo nad Zrinjskim Mostar. Problem ma zespół, ale i klub. Poczucie własnej wartości nie powinno iść w parze z brakiem szacunku dla przeciwnika.