Liga francuska w tym sezonie straciła sens, przynajmniej jeśli chodzi o grę o tytuł. Można już wręczyć zawodnikom Paris Saint-Germain złote medale, bo piłkarze Laurenta Blanca mają 24 punkty przewagi nad drugim w tabeli Monaco.
Ale PSG wcale nie zdejmuje nogi z gazu. Zlatan Ibrahimović i jego koledzy w niedzielę pokonali odwiecznego rywala Olympique Marsylia 2:1, odnosząc dziewiąte zwycięstwo z rzędu. W ostatnich 18 kolejkach przytrafił im się tylko jeden remis (0:0 z Angers, 1 grudnia), pozostałe mecze wygrali. We wszystkich rozgrywkach pokonał ich jedynie Real Madryt – 1:0 na Santiago Bernabeu w meczu grupowym Ligi Mistrzów, w listopadzie.
Właśnie Champions League będzie dla paryżan głównym celem w tym sezonie, dlatego też zawodnicy Blanca tak się spieszą, by w Ligue 1 wszystko było już załatwione, gdy przyjdą decydujące mecze w Europie. Już w przyszły wtorek do stolicy Francji przyjeżdża Chelsea.
Nuworyszowska gracja
Paryż nigdy nie był piłkarskim miastem. PSG powstało dopiero w 1970 roku, co zresztą Katarczycy próbują odsunąć w zapomnienie. Data założenia zniknęła z odświeżonego logo, zbytnio podkreślała, jakim nowicjuszem jest PSG na europejskiej scenie. Gdy paryski klub powstawał, Real miał już 14 tytułów w Hiszpanii i sześć zwycięstw w Pucharze Europy. Co tam wielki Real – St. Etienne miało sześć mistrzostw Francji na koncie. Po przejęciu przez Qatar Sports Investments, a faktycznie przez rząd Kataru, i transferze Zlatana Ibrahimovicia po Francji krążył żart, że PSG sprowadził bardziej utytułowanego zawodnika od samego klubu. Zespół z Parc des Princes miał dwa tytuły mistrzowskie na koncie, Zlatan dziewięć w trzech krajach (Holandii, Włoszech i Hiszpanii).
Katar nie pompuje milionów euro w paryski klub, by być w cieniu wielkich. Z nuworyszowską gracją rozpycha się coraz mocniej. Już teraz, ze średnią pensją piłkarza wynoszącą niemal 132 tysiące euro tygodniowo, PSG jest najlepiej płacącym klubem w świecie profesjonalnego sportu.