Biało-czerwoni w tym roku wygrali trzy z sześciu meczów. Drużyna Santosa uległa Czechom (1:3), Mołdawii (2:3) i Albanii (0:2), ale selekcjoner przekonuje, że się rozwija. - Ten zespół miał pewien model gry. Teraz go przebudowujemy. Jesteśmy na etapie dostosowywania gry do charakterystyki zawodników. Chcemy wygrywać, ale to jest proces. Szukamy, próbujemy. Pamiętajcie, że miałem z tą drużyną dopiero dziesięć treningów - podkreśla Portugalczyk.
Selekcjoner podczas konferencji prasowej po meczu z Albanią wdał się z dyskusję z dziennikarzami. Narzekał, że nikt nie chce pytać o piłkę, ani kwestie taktyczne, ale kiedy został poproszony, żeby wyjaśnić, pod jakim względem jego reprezentacja zrobiła postęp, uciekł od odpowiedzi.
Czytaj więcej
Piłkarska reprezentacja Polski to drużyna, która istnieje tylko teoretycznie i jeśli wciąż ma twarz, to jest nią udręczone oblicze Fernando Santosa. Biało-czerwoni przegrali w Tiranie z Albanią 0:2. Przyszłość selekcjonera stoi pod znakiem zapytania.
Santos uważa jednocześnie, że były w Tiranie momenty, kiedy gra Polaków wyglądała nieźle. - Zaczęliśmy dobrze i zdobyliśmy bramkę, która nie została uznana. Później mecz się wyrównał, pod koniec pierwszej połowy rywale zdobyli niezwykłego gola. Byliśmy w przerwie bardzo zmotywowani, dobrze weszliśmy w drugą część meczu, mieliśmy swoją szansę. Nie wykorzystaliśmy jej, a rywale zdobyli bramkę. Taka jest piłka - mówi Santos.
Fernando Santos tłumaczy powołanie Grzegorza Krychowiaka
Portugalczyk przypomina, że choć sytuacja w grupie jest niełatwa, to na Euro 2024 można awansować także poprzez baraże. Podkreśla też, że z pracy w Polsce nie zrezygnuje. - Nie podam się do dymisji: ani dziś, ani jutro. Zadawajcie takie pytania prezesowi. Jeśli uzna, że nasza dalsza współpraca jest niemożliwa, to może ją zakończyć.