Trafili na siebie w odpowiednim momencie. Bawarczycy przekonali się, że Roberta Lewandowskiego nie jest łatwo zastąpić, a skuteczny napastnik jest na wagę złota.
Ani Eric Choupo-Moting, ani tym bardziej Sadio Mane, który do Monachium przyszedł rok temu z Liverpoolu, nie okazali się godnymi następcami Polaka. Tego drugiego już nie ma, bo po słabym sezonie przeniósł się do saudyjskiego Al-Nassr. Senegalczyk nie został królem strzelców Bundesligi, jak przez ostatnie lata Lewandowski, nie był nawet pierwszym ani drugim strzelcem Bayernu.
Czytaj więcej
Napastnik Harry Kane zaliczył swój oficjalny debiut w barwach Bayernu Monachium. Anglik wszedł na boisko w drugiej połowie, a jego zespół przegrał 0:3 w finale Superpucharu Niemiec z RB Lipsk.
Brak klasowego napastnika dało się odczuć, bo Bayern, który w ostatnich latach w cuglach zdobywał mistrzostwo Niemiec, teraz drżał o tytuł dosłownie do ostatnich minut. Drugi raz szefowie bawarskiego klubu postanowili nie kusić losu i uznali, że trzeba sprowadzić na Allianz Arena kogoś, kto zagwarantuje w sezonie 20–30 goli, do tego jest doświadczony w grze na najwyższym poziomie i zdrowy. Przydałby się też ktoś ze znanym nazwiskiem, by pokazać światu i kibicom, że Bayern ma moc przyciągania najlepszych i w Monachium można nie tylko zarabiać, ale i czuć się kimś ważnym.
Te wszystkie warunki spełniał Kane. Dodatkowo kapitan reprezentacji Anglii zapowiedział władzom Tottenhamu przed tym sezonem, że chciałby spróbować nowych wyzwań i nie planuje przedłużać umowy. W Premier League już więcej by nie osiągnął: był królem strzelców, w koszulce klubu z Londynu rozegrał ponad 300 spotkań w Premier League. Kibice go uwielbiali, został kapitanem reprezentacji, ale brakuje mu pucharów.