To kolejny dowód uznania dla Szymona Marciniaka, który w grudniu pracował już przy finale mistrzostw świata w Katarze (Argentyna – Francja). Wypadł wówczas znakomicie, zebrał mnóstwo pochwał i ustawił się w gronie kandydatów do sędziowania finału Champions League.
42-letni arbiter z Płocka pisze historię. Wcześniej tylko raz zdarzyło się, by ten sam sędzia w jednym sezonie prowadził najważniejsze mecze mundialu i Ligi Mistrzów. Był nim Anglik Howard Webb, którego z Marciniakiem łączy fryzura. W maju 2010 roku sędziował na Santiago Bernabeu w Madrycie spotkanie Interu z Bayernem Monachium, a kilka tygodni później w Johannesburgu mecz Hiszpania – Holandia.
Czytaj więcej
Drużyna z Dortmundu pokonała 3:0 Augsburg i przed ostatnią kolejką Bundesligi wyprzedza Bawarczyk...
Europejska federacja piłkarska (UEFA) unikała z reguły sytuacji, w których ten sam arbiter prowadzi półfinał i finał, więc kiedy Marciniak został wyznaczony do pracy przy rewanżowym spotkaniu między Manchesterem City i Realem Madryt w ubiegłym tygodniu wydawało się, że stracił tym samym szansę, by pojechać do Stambułu.
UEFA zdecydowała się jednak dokonać wyjątku. Pomógł fakt, że do finału awansowała angielska drużyna, co wykluczyło z rywalizacji głównego konkurenta Polaka – Anthony’ ego Taylora. Anglik dostał na pocieszenie mecz Sevilla – Roma, którego stawką będzie triumf w Lidze Europy (31 maja w Budapeszcie).