Na ten wieczór czekał cały Poznań. Czekała też cała Polska. Rzadko mamy okazję oglądać naszą drużynę w ćwierćfinale europejskich pucharów. Poprzedni taki przypadek zdarzył się 27 lat temu. Lech starał się, by to święto przeszło do historii polskiej piłki, walczył, ale w drugiej połowie poległ.
Fiorentina to inna półka niż Bodo/Glimt czy Djurgardens, czyli rywale, których Lech wyeliminował w poprzednich rundach, jednak zwycięstwo w grupie nad Villarrealem i postawa mistrzów Polski w pucharach kazały wierzyć, że nie będzie źle.
Zaczęło się pechowo, bo już po czterech minutach Lech przegrywał. Nicolas Gonzalez zdecydował się na strzał zza pola karnego, piłka odbiła się od słupka, trafiła w plecy próbującego interweniować Filipa Bednarka, zdezorientowany bramkarz Lecha nie wiedział, gdzie jest piłka, refleksem wykazał się Arthur Cabral i z bliska wepchnął ją do siatki.
Czytaj więcej
Władze Premier League, najwyższej piłkarskiej klasy rozgrywkowej w Anglii, podjęły decyzję o wyco...
Mistrzowie Polski jednak nie pękali i w 20. minucie ich wysiłki zostały nagrodzone. W pole karne dośrodkował Joel Pereira, Mikael Ishak zgrał piłkę głową do Kristoffera Velde, a ten uderzył bez wahania i trafił na 1:1. To był symboliczny moment, bo kibice odwróceni tyłem do trybun "robili Poznań" (taniec, który podbił stadiony i stał się słynny w całej Europie).