Korespondencja z Pragi
Robert Lewandowski zapowiadał nowe otwarcie, ale wróciły koszmary. Polacy oddali rywalom piłkę, ale nie dlatego, że chcieli. To nie był plan, rywale nas zaskoczyli. Czesi potrzebowali 129 sekund, żeby wprowadzić dwa ciosy, które posłały naszych piłkarzy na deski. Przegrywaliśmy 0:2, skończyliśmy na 1:3. Santos rozdział „reprezentacja Polski” otworzył tak, jak Leo Beenhakker - bolesnym niepowodzeniem.
- Pierwsze minuty o wszystkim zdecydowały, ciężko po takich ciosach wrócić na właściwe tory. Rywale grali prostą piłką, ale my mieliśmy z nią problem, bo przegrywaliśmy pojedynki i nie zbieraliśmy drugich piłek. To dla nas zimny prysznic - nie kryje Lewandowski.
Czytaj więcej
Fernando Santos mógł myśleć, że jako trener widział wszystko, ale nasi piłkarze go zaskoczyli. Nowe otwarcie, które obiecał Robert Lewandowski, nie dało nadziei, tylko wstyd. Polacy na początek eliminacji Euro 2024 przegrali z Czechami 1:3.
Kapitan przed meczem tłumaczył się z przemilczenia szczegółów „afery premiowej”, a po ostatnim gwizdku świecił oczami za wydarzenia z boiska. Gole traciliśmy po błędach indywidualnych, może także będących pokłosiem sytuacji w klubach. Mylili się obolały Jan Bednarek, rezerwowy w Arsenalu Londyn Jakub Kiwior i Matty Cash. On już do przegranego sprintu z Davidem Juraskiem mógł ruszyć z urazem.