Krzysztof Piątek stał gdzie trzeba i z bliska posłał piłkę do bramki. Była 85. minuta gry. Do tej pory Polacy nie oddali na chilijską bramkę ani jednego celnego strzału. Raz minimalnie chybił Arkadiusz Milik. I to wszystko.
Selekcjoner wystawił taką wyjściową jedenastkę, jakiej na pewno nie zobaczymy w otwierającym mundial meczu z Meksykiem. Na ławce pozostali: Wojciech Szczęsny, Robert Lewandowski, Matty Cash, Bartosz Bereszyński, Piotr Zieliński i Nicola Zalewski.
Z tej grupy tylko Bereszyński wszedł po przerwie na boisko. Jeśli chodziło o to, żeby meksykańscy obserwatorzy nie zobaczyli w akcji optymalnej jedenastki, to się udało. Ale co Czesław Michniewicz przez to zyskał? Tylko tyle, że dał pograć słabszym, nie zyskując raczej bogatego materiału do przemyśleń.
Trener na pewno wie, że Grzegorz Krychowiak robi swoje, jeśli nawet nie gra od kilku tygodni, że Przemysław Frankowski, jako jeden z niewielu potrafi dośrodkować, że Szymon Żurkowski pracuje na całym boisku i niewiele z tego wynika, że Polacy nie potrafią zorganizować ataku pozycyjnego.
Nie straciliśmy bramki, bo nie opuściło nas szczęście, może w Katarze też będzie z nami.