W drugiej turze wyborów prezydenckich mierzą się obecny prezydent Jair Bolsonaro i Lula da Silva, który piastował najwyższy urząd w Brazylii w latach 2003-2020. Jednym z najgłośniejszych wydarzeń na finiszu kampanii było poparcie, jakiego Bolsonaro udzielił Neymar. Grający obecnie w PSG zawodnik wyraził je przed pierwszą turą głosowania na początku października, kiedy wydawało się, że lewicowy kandydat Lula da Silva może zostać wybrany już wtedy.
Wtedy Neymar umieścił w mediach społecznościowych krótkie nagranie, na którym wprost zachęca do głosowania na Jaira Bolsonaro, uważanego za kandydata "skrajnie prawicowego". Na gwiazdora reprezentacji Brazylii spadła fala krytyki, więc odpowiedział oburzonym jego występem, że mają usta pełne słów o demokracji, ale krytykują tych, którzy mają inne zdanie.
Czytaj więcej
Neymar jeszcze przed pierwszą turą wyborów w Brazylii publicznie wsparł Jaira Bolsonaro. - Boi się, że w przypadku mojego zwycięstwa wyjdzie na jaw, jak umorzono jego długi - odpowiada Lula.
Inaczej na słowa Neymo zareagował Lula da Silva. Jego zdaniem piłkarz odwdzięcza się urzędującemu prezydentowi za pomoc przy umorzeniu zaległości podatkowych, które miały wynosić 35 mln euro. Zdaniem kandydata to właśnie dzięki interwencji Bolsonaro Neymar musiał zwrócić brazylijskiemu fiskusowi tylko niewielką część spornej kwoty. Lula da Silva wskazuje też, że piłkarz ma podobne problemy w Hiszpanii, gdzie grał poprzednio dla FC Barcelony.
Neymar nie zaniechał wsparcia dla urzędującego prezydenta i niedługo przed drugą turą powiedział, że zadedykuje Bolsonaro pierwszego gola, którego strzeli na mundialu w Katarze.