Kiedy pod koniec sierpnia okazało się, że Barcelona znów trafiła na Bayern, wydawało się, że rewanż na Camp Nou będzie meczem o pierwsze miejsce w grupie. Odbudowywana przez Xaviego z gruzów katalońska drużyna miała zmazać plamę z zeszłego sezonu i powalczyć co najmniej o ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Zakładał to nawet klubowy budżet.
Tymczasem Barca jest znów bliska katastrofy – sportowej, finansowej i wizerunkowej. Po raz pierwszy od ponad 20 lat może drugi rok z rzędu nie wyjść z grupy w Champions League i być skazana na kontynuowanie rywalizacji w Lidze Europy. W ubiegłym sezonie zdecydowała o tym porażka z Bayernem. W środę nic nie da nawet zwycięstwo nad Bawarczykami, jeśli pomocnej dłoni nie wyciągną dwie godziny wcześniej piłkarze Viktorii Pilzno.
Czytaj więcej
W jedenastej kolejce ligi hiszpańskiej Barcelona wygrała na Camp Nou z Athletikiem Bilbao 4:0 (3:0).
Wychodząc na Camp Nou, zawodnicy Xaviego będą już znali wynik spotkania w Mediolanie i wiedzieli, czy mają o co walczyć, czy zagrają tylko o prestiż. – Obejrzymy ten mecz wspólnie w szatni, a później niezależnie od rezultatu wyjdziemy na boisko i zagramy najlepiej jak umiemy – zapowiada trener Barcelony.
Można mówić o sytuacji beznadziejnej. Tym bardziej że przed rokiem Katalończycy mieli los w swych rękach do samego końca, teraz mogą odpaść z Ligi Mistrzów już przed ostatnią kolejką. I to akurat w momencie, gdy po kilku słabszych występach znów zaczęli grać efektownie i skutecznie.