Po świetnym początku sezonu nastroje w Barcelonie zrobiły się nerwowe. Wystarczyło kilka słabszych meczów, by entuzjazm zastąpił niepokój o przyszłość.
Drużyna Xaviego przestała błyszczeć w ofensywie, dwa ostatnie spotkania ligowe – z Mallorcą i Celtą Vigo – wygrała po 1:0, ale co najgorsze, doznała dwóch porażek w Champions League, które postawiły ją pod ścianą.
Czytaj więcej
Katalończycy pokonali na Camp Nou Celtę Vigo 1:0 i do szlagieru z Realem Madryt w następną niedzielę przystąpią jako lider.
O ile przegraną w Monachium można było jeszcze zrozumieć, bo Barca zbierała od Bayernu w ostatnim czasie baty, o tyle już porażka z Interem wywołała alarm. Wieczór w Mediolanie okazał się frustrujący zwłaszcza dla Roberta Lewandowskiego. Polski as był skutecznie pilnowany i odcinany od podań przez obrońców rywali. W efekcie można było odnieść wrażenie, że nie ma go na boisku.
Lewandowski przyszedł do Barcelony, by wzmocnić swoją pozycję marketingową, powalczyć o Złotą Piłkę i pomóc drużynie osiągnąć sukces w Europie. Gdyby Katalończycy drugi raz z rzędu pożegnali się z Ligą Mistrzów już po fazie grupowej, rozczarowanie byłoby ogromne. Dziennik „Mundo Deportivo” przypomina, że taka wpadka zdarzyła się im tylko raz – pod koniec lat 90.