Była 21. minuta, gdy rumuński pomocnik Rakowa zobaczył drugą żółtą kartkę i musiał opuścić murawę. Gospodarze prowadzili już wówczas 1:0 po strzale Iviego Lopeza z dystansu i fatalnym błędzie bramkarza Astany, który przepuścił piłkę między nogami.
Wiele drużyn w takiej sytuacji ustawiłoby w polu karnym autobus, broniło wyniku i liczyło na kontry. Ale nie Raków. Mimo gry w osłabieniu wicemistrzowie Polski dalej atakowali. Jeszcze przed przerwą na 2:0 podwyższył Mateusz Wdowiak, a po godzinie siły się wyrównały, bo z boiska wyleciał też Tałgat Kusjapow.
Czytaj więcej
Mistrz Polski rozbił Dinamo Batumi 5:0 i może myśleć o trzeciej rundzie eliminacji.
Astana, która do Częstochowy podróżowała z problemami, kompletnie się rozsypała, co pokazały kolejne bramki. To był pierwszy występ Rakowa w europejskich pucharach na własnym stadionie, a doping kibiców wyraźnie dodał piłkarzom Papszuna skrzydeł. Ten wieczór był popisem Lopeza, który do gola dorzucił dwie asysty.
Rewanż w Kazachstanie powinien być formalnością. Można myśleć o następnej przeszkodzie. W trzeciej rundzie Raków trafi prawdopodobnie na Spartaka Trnawa, który rozbił 4:1 Newtown (Walia).