Kiedy ukraińscy piłkarze poznawali przeciwników w barażach, nie spodziewali się, że życie napisze tak dramatyczny scenariusz, że w ich kraju będą ginąć ludzie, a do rywalizacji o najważniejszy turniej będą musieli przygotować się zagranicą. Część z nich od kilku miesięcy nie rozgrywała meczów o stawkę.
Na boisko w Glasgow wyszli okryci narodowymi flagami, podczas odgrywania hymnu mieli łzy w oczach, a szkocka publiczność przywitała ich głośnymi brawami. Obiecywali, że zrobią wszystko, by w tych trudnych czasach dać swoim rodakom trochę nadziei. I słowa dotrzymali.
Pierwszy wybuch radości nastąpił po pół godzinie gry, gdy Andrij Jarmołenko po podaniu Rusłana Malinowskiego z głębi pola przelobował szkockiego bramkarza. Drugi - chwilę po przerwie, gdy Roman Jaremczuk podwyższył głową na 2:0. Trzeci - już w doliczonym czasie, gdy pieczęć na awansie do finału baraży postawił Artem Dowbyk.
Szkoci byli w stanie odpowiedzieć tylko jednym golem, choć trafienie Calluma McGregora na 1:2 sprawiło, że w końcówce były jeszcze spore emocje.
Ukraina, by pojechać do Kataru, musi jeszcze w niedzielę pokonać Walię w Cardiff. Były gwiazdor reprezentacji Andrij Szewczenko nie ukrywa, że awans na mundial będzie czymś więcej niż sukcesem sportowym, pozwoliłby ludziom choć na chwilę oderwać myśli od wojny.