Meksykanie kochają piłkę, o czym świat dowiedział się już w 1970 roku, a utwierdził 16 lat później, gdy niesiona dopingiem kibiców drużyna gospodarzy po raz drugi na własnej ziemi dotarła do ćwierćfinału.
Kilka miesięcy wcześniej Meksyk dotknęło potężne trzęsienie ziemi, ale przygotowań do turnieju nie przerwano, a mistrzostwa okazały się dla narodu fiestą po traumie. Meksykańska fala przyjęła się na stadionach na całym świecie.
Wydawało się, że nie będzie to jedyny wkład Meksyku w futbol i kwestią czasu jest, kiedy liczący ponad 120 milionów mieszkańców kraj, w którym piłka nożna jest religią, doczeka się reprezentacji na miarę medalu.
Afera ich wzmocniła
Zdolnych graczy nigdy nie brakowało. Hugo Sanchez został gwiazdą Atletico i Realu, strzelił dla Królewskich ponad 200 goli. Rafael Marquez zanotował blisko 250 meczów w obronie Barcelony. Mierzący ledwie 168 cm bramkarz Jorge Campos wyróżniał się nie tylko efektownymi paradami, ale i kolorowymi strojami, które miały dekoncentrować przeciwników. A Cuauhtemoc Blanco zasłynął z precyzyjnego wykonywania rzutów karnych i oryginalnego zagrania (otoczony przez rywali łapał piłkę między nogi i gubił krycie).
Ostatnie starty Meksyku na igrzyskach pokazują, że wciąż jest z kogo wybierać. Reprezentacja młodzieżowa zdobyła w Londynie (2012) mistrzostwo olimpijskie, pokonując w finale Brazylię, a przed rokiem w Tokio wywalczyła brązowy medal.