Trener Wisły Jerzy Brzęczek chwalił przed meczem piłkarzy Pogoni, ale przypominał, że jego drużyna potrafi walczyć z silniejszymi przeciwnikami. W poprzedniej kolejce zremisowała z Lechem. Powinna wygrać, ale skrzywdzili ją - zresztą nie pierwszy raz - sędziowie.
W tamtym spotkaniu z dobrej strony pokazał się Joseph Colley. W piątek szwedzki obrońca zagrał jednak dużo słabiej. Najpierw, próbując wybić piłkę po strzale Mariusza Fornalczyka, trafił do własnej bramki, później do spółki z kolegami nie upilnował Kamila Drygasa i było 2:1.
Wisła próbowała zaskoczyć gospodarzy, po jednej z akcji gola strzelił Luis Fernandez, ale popełniała zbyt dużo błędów. Brzęczek przestrzegał, że Pogoń bezlitośnie je wykorzysta. Tak też się stało. Skrzydła Wiśle podcięło kolejne samobójcze trafienie - Konrada Gruszkowskiego, a już w doliczonym czasie Michał Kucharczyk urwał się rywalom i ustalił wynik na 4:1.
Pogoń pozostanie liderem przynajmniej do sobotniego meczu Rakowa z Legią. Wisła szansę na wydostanie się ze strefy spadkowej dostanie dopiero w kwietniu - po przerwie na mecze reprezentacji.
Ważne punkty w walce o utrzymanie zdobyła w piątek Warta, rozbijając w Lubinie 4:0 Zagłębie.