– Dobrze być tam, gdzie czujesz się kochany – mówił Bale we wrześniu, gdy wracał do klubu, w którym przedstawił się światu i zapracował na transfer do Realu.
Po jego powrocie w Londynie wiele sobie obiecywano. Miał z Harrym Kane'em i Heung-Min Sonem stworzyć ofensywny tercet, który mógłby konkurować w Premier League z atakiem Liverpoolu. Tymczasem przez trzy miesiące tylko raz wyszedł w podstawowym składzie, na boiskach spędził 161 minut (więcej grał w Lidze Europy), strzelił jednego gola, a przed świętami doznał kolejnej kontuzji. W sumie, licząc wszystkie rozgrywki, jego bilans w Tottenhamie to 11 niepełnych meczów i trzy bramki. W Londynie coraz częściej słychać, że przyjście Bale'a to niewypał.