W pierwszej połowie Polacy zagrali bardzo dobrze. Obrońcy nie mieli trudnej pracy, ponieważ cała drużyna spisywała się bez zarzutu w defensywie. Im bliżej polskiej bramki byli Duńczycy, tym bardziej ich akcje słabły. Przez 90 minut oddali jeden celny strzał, z którego padła bramka. Praca Łukasza Fabiańskiego polegała na wyłapywaniu dośrodkowań, co robił perfekcyjnie. Jego spokój i doświadczenie z pracy na Wyspach Brytyjskich dodają partnerom pewności siebie.
Ten opis może sugerować, że Dania była niegroźnym przeciwnikiem, ale to nieprawda. Niewiele brakowało, a wykorzystałaby dziwną przypadłość, na jaką ostatnio zapadła nasza reprezentacja.
W Astanie zespół Adama Nawałki wygrywał z Kazachstanem 2:0, mając mecz pod kontrolą. Skończyło się remisem, czego wobec różnicy klas między zawodnikami kazachskimi a polskimi trudno nie uznać za wpadkę. Teraz sytuacja była podobna. Przy prowadzeniu 3:0 reprezentacja Polski straciła dwa gole i przez 20 minut byliśmy w strachu – na boisku i na trybunach. Tym razem się udało, ale takie wielominutowe okresy bezradności nie świadczą o reprezentacji najlepiej. Zespół lepszy od Danii może to wykorzystać.
W porównaniu z meczem z Kazachstanem Adam Nawałka dokonał trzech zmian w składzie. Bartosza Salomona na środku obrony zastąpił Thiago Cionek, Macieja Rybusa na lewej obronie Artur Jędrzejczyk, Bartosza Kapustkę na lewej pomocy Kamil Grosicki.
Tylko ta ostatnia zmiana wyszła drużynie na korzyść. Grosicki jest nie tylko niezwykle szybki, ale też potrafi dryblować, zmienia pozycje na skrzydłach, pojawia się w środku boiska, przed polem karnym. Przy akcjach ofensywnych w ostatnich meczach stał się skuteczniejszy niż Arkadiusz Milik. To z akcji Grosickiego padł pierwszy gol i po jego podaniu sędzia przyznał Polsce rzut karny za – jak uznał – faul na Miliku. Czy ten faul rzeczywiście był, to już inna sprawa.