"Rzeczpospolita": Długo kazaliście czekać na zwycięskiego gola.
Łukasz Fabiański: Dla nas to kolejna nauczka. Aby nie doprowadzać znów do takiej sytuacji. Natomiast jeśli będziemy zawsze wygrywać po golach w doliczonym czasie gry, to też będzie w porządku.
Kolejny gol stracony ze stałego fragmentu gry.
Ale to było naprawdę dobre dośrodkowanie. Nie udało nam się go przeciąć, nie wiem czy mogłem zachować się w tej sytuacji nieco lepiej. Miałem tę piłkę na ręku, więc zawsze po czymś takim ma się niedosyt. Ale dla bramkarza to bardzo trudna sytuacja. Gdy jest dobre dośrodkowanie, bramkarz czeka aż ktoś je przetnie, czeka na ruch głowy napastnika, czy ruch ciała, a nikt piłki nie dotyka. Dziś zresztą wszystkie bramki padły po stałych fragmentach gry, co pokazuje jak ważnym są one elementem przygotowania taktycznego do meczu.
Gdy w 92 minucie Aras Özbiliz znalazł się sam na sam z panem, to musiał panu stanąć serce.