Reprezentacja Polski ostatni mecz eliminacyjny w tym roku rozegra nie tylko o punkty, lecz także o przywrócenie dobrego wizerunku i klimatu, który towarzyszył tej drużynie od trzech lat.
W ciemno można zakładać, że porażka w Bukareszcie spowoduje natychmiastowe komentarze w stylu: „no tak, oczywiście znowu pili". W ciągu kilkunastu dni reprezentacja Polski przestała być drużyną złożoną z zawodników nowego pokolenia – zimnokrwistych, zaprogramowanych na karierę, bezglutenowych zawodowców, a stała się grupą bankietową.
Prawda oczywiście nie jest tak prosta. Zdecydowana większość zawodników, których do reprezentacji powołuje Adam Nawałka, to profesjonaliści korzystający z pomocy dietetyków i trenerów mentalnych („psycholog" już dla nich brzmi zbyt archaicznie). Oni wiedzą doskonale, że kilka dni przed meczem to nie jest odpowiedni termin na imprezę.
Ale są i tacy, którzy lubią się zabawić. Do tej pory ton nadawali ci pierwsi, aż wreszcie wychylili się drudzy. – Każdy popełnia błędy, nam też to się zdarzyło – mówił kapitan reprezentacji Robert Lewandowski, używając liczby mnogiej, chociaż akurat on nie był jednym z imprezowiczów.
– Najważniejsze, by po raz drugi coś takiego się nie przydarzyło. Ale rozliczani jesteśmy z tego, jak pracujemy na treningach, jak się prezentujemy w meczach i z tego, co słyszałem, Adam Nawałka nie miał do nas żadnych zastrzeżeń.