Imponującym zwycięstwem 3:0 w Bukareszcie z Rumunią zakończyła reprezentacja Adama Nawałki tegoroczne mecze o punkty. Polska w czterech meczach ma zdobytych 10 punktów, a jako że Czarnogóra przegrała na wyjeździe z Armenią 2:3, to biało-czerwoni spędzą zimę i przerwę w eliminacjach (następne spotkania dopiero w marcu) jako liderzy grupy E.
Na początku drugiej połowy, rzut rożny wykonywali Rumuni. Robert Lewandowski ustawił się we własnym polu karnym i był zajęty ustawieniem siebie i kolegów, gdy pod jego stopami wylądowała rzucona z sektora gospodarzy petarda hukowa. Kapitan reprezentacji jej nie zauważył, tylko dalej krzyczał coś do partnerów z zespołu gdy petarda wybuchła. Metr od niego – góra półtora. Lewandowski padł ogłuszony na ziemię trzymając się za głowę. Natychmiast podbiegli do niego pozostali piłkarze, a z ławki rezerwowych ruszyli lekarze reprezentacji.
Lewandowski kilka dobrych minut dochodził do siebie przy linii bocznej. Trzymał się za ucho, chociaż spokojnie można zakładać, że to szok po wybuchu był groźniejszy niż faktycznie ogłuszenie. Już wcześniej na trybunach stadionu w Bukareszcie było niespokojnie. W pierwszej połowie doszło do walk między kibicami z Polski a chuliganami gospodarzy. Na chwilę została przerwana gra, po tym ja pole karne Łukasza Fabiańskiego zostało obrzucone racami. Gdy Lewandowski dochodził do siebie wielu domagało się od tureckiego sędziego przerwania spotkania i walkowera dla reprezentacji Polski. Wszak zostało narażone zdrowie zawodnika, a to jedna z najważniejszych podstaw do zakończenia meczu przed czasem.
Polacy prowadzili w tym momencie 1:0, ale od początku drugiej połowy mieli problemy. Rumuni atakowali, zawodnicy Nawałki cofnęli się zbyt głęboko, w tę świetnie w pierwszej połowie zorganizowaną drużynę wkradł się chaos. Zaczęły się głupie straty, niedokładne podania, nerwowe budowanie ataków. Ta ponad pięciominutowa przerwa podziałała na zespół Nawałki zbawiennie.
A swoją prywatną zemstę przeprowadził Lewandowski. W 83 minucie piłkę tyłem do bramki fantastycznie przyjął wprowadzony na boisko zaledwie 180 sekund wcześniej Łukasz Teodorczyk. Napastnik Anderlechtu podał do Lewandowskiego, a ten wpadł w pole karne i huknął nie do obrony. Siedem minut później znów dalekie podanie do Teodorczyka, znów to on najwyżej wyskoczył i głową zgrał piłkę w pole karne, gdzie Lewandowski został sfaulowany. Rzut karny oczywiście wykorzystał sam.