Polska - Słowenia 1:1. Przegląd wojsk na remis

W ostatnim w tym roku meczu reprezentacja Polski przynajmniej podtrzymała passę spotkań bez porażki.

Aktualizacja: 14.11.2016 22:18 Publikacja: 14.11.2016 19:31

Foto: PAP/Maciej Kulczyński

Ideą przyświecającą rozgrywaniu sparingu ze Słowenią był wyłącznie przegląd zmienników przez selekcjonera. Adam Nawałka miał okazję w warunkach bojowych (no, niemal bojowych) obejrzeć zawodników, którzy w kadrze raczej odgrywają role drugoplanowe. Mecze towarzyskie służą by sprawdzić na ile zmiennicy rozumieją system, który selekcjoner stara się wpoić drużynie, ewentualnie przetestować rozwiązania niestosowane wcześniej, lub stosowane wyłącznie sporadycznie.

A jednak w momencie gdy rezerwy reprezentacji Polski schodziły na przerwę przegrywając 0:1 z rezerwami Słowenii, niektórzy kibice we Wrocławiu nie wytrzymali i dało się słyszeć gwizdy niezadowolenia. W 24 minucie Mehi Mevlja – obrońca wicemistrza Rosji FK Rostów - uprzedził wszystkich obrońców i wepchnął piłkę do siatki. Nieco spóźniony w tej sytuacji był Artur Boruc, źle zachował się tworzący jednoosobowy mur Bartosz Kapustka, który wręcz uchylił się przed dośrodkowaną piłką.

W kuluarach stadionu we Wrocławiu szeptało się przed tym meczem, że to pożegnanie Boruca z kadrą i jego ostatni już występ w reprezentacji. Jak niesie wieść gminna od marcowych meczów Nawałka powoływać jako trzeciego bramkarza będzie już Łukasza Skorupskiego. Jeśli faktycznie miałoby tak być, to tłumaczyłoby dlaczego to Boruc wyszedł w podstawowym składzie tej reprezentacji zmienników. Kapitanem był jednak Grzegorz Krychowiak – prawdopodobnie (znów to jednak tylko domysły) z powodu udziału Boruca w tak zwanej aferze alkoholowej po spotkaniu z Danią na poprzednim zgrupowaniu.

Już przed meczem wiadomo było, że selekcjoner będzie chciał oszczędzić swoich najlepszych i najbardziej eksploatowanych zawodników. W ogóle na zgrupowanie do Wrocławia z kolegami nie przylecieli Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek oraz Kamil Glik. Gdy jednak kibice usłyszeli nazwiska zawodników pierwszego składu wyczytywane przez spikera na stadionie we Wrocławiu mogli być bardzo zdziwieni.

Z podstawowej jedenastki ostało się tak naprawdę tylko trzech piłkarzy: Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk i Grzegorz Krychowiak, który w poniedziałkowy wieczór po raz pierwszy w karierze reprezentacyjnej miał zaszczyt nosić na ramieniu opaskę kapitana. Fani reprezentacji, biorąc pod uwagę absencje, mogli spodziewać się w pierwszej jedenastce także Thiago Cionka, Łukasza Teodorczyka oraz Bartosza Bereszyńskiego. Zawodnik Legii co prawda w kadrze pojawił się w ostatniej chwili – po tym gdy okazało się, że ze względu na uraz wykluczony został występ Macieja Rybusa – ale z drugiej strony Bereszyński jest jedynym spośród powołanych przez Nawałkę zawodników, dla którego prawa obrona jest naturalną pozycją.

Nawałka jednak posunął się dalej. W pierwszej jedenastce na skrzydłach znaleźli się Paweł Wszołek i Kapustka – chociaż przecież zarówno Kamil Grosicki jak Kuba Błaszczykowski do Wrocławia pojechali – a w środku pola dał szansę debiutu od pierwszej minuty Jackowi Góralskiemu z Jagiellonii Białystok.

Jeszcze dwa lata temu – 15 listopada 2014 roku – Góralski w barwach Wisły Płock grał w meczu I ligi z Wigrami Suwałki (1:1), a 24 miesiące później znalazł się wśród najlepszych piłkarzy w kraju. Góralski w lidze wyróżnia się niesamowicie nieprzyjemnym dla rywali stylem gry. To defensywny pomocnik zachowujący się jak pijawka – przysysa się do przeciwnika i nie odpuszcza. Góralski nie imponuje umiejętnością rozgrywania, nie posyła podań, po których kibice cmokają z zachwytu. Jego zadania są proste: przeszkadzać, wybijać z rytmu, uprzykrzać życie. Niedawno – 23 października – 24-letni Góralski strzelił swoją debiutancką bramkę w ekstraklasie, ale z całą pewnością to nie ona przesądziła o tym, że Nawałka zaprosił go na zgrupowanie.

Góralski dość szybko także Słoweńcom pokazał to – z czego zasłynął w meczach ligowych. Czyli waleczność, ofiarność i świetną grę wślizgiem. Szczególnie w pierwszej fazie meczu zaskakująco dużo starał się jednak rozgrywać, to on schodził między stoperów, by zaczynać budować akcje ofensywne. A Grzegorz Krychowiak – który normalnie pełni tę funkcję – mógł się skupić na grze nieco bliżej bramki rywala. Zawodnik PSG pokazał kilka rajdów, popisał się jednym fenomenalnym przerzutem do Bereszyńskiego, po czym po 45 minutach ustąpił miejsca Kamilowi Wilczkowi.

Jeśli ktokolwiek był odkryciem meczu ze Słowenią, to właśnie Wilczek. Widać było, że w roli drugiego napastnika – tego bardziej cofniętego – czuje się zdecydowanie lepiej niż Łukasz Teodorczyk. A i zawodnik Anderlechtu w końcu mógł skupić się na wykańczaniu podań i czekaniu w polu karnym, co także wpłynęło pozytywnie na jego grę. W końcu doczekał się 10 minut przed końcem meczu. Akcję prawą stroną przeprowadził Bereszyński, podał do Błaszczykowskiego, który pojawił się w drugiej połowie fetowany przez publiczność, a skrzydłowy Wolfsburga wyłożył piłkę Teodroczykowi. Tym samym reprezentacja Polski jest niepokonana już od 11 meczów.

Niektóre eksperymenty jednak nie wypaliły. Nie sprawdził się eksperyment wcześniej już testowany, czyli ustawienie Krzysztofa Mączyńskiego jako ofensywnego pomocnika – ten zawodnik po prostu nie ma tyle jakości. Jako środkowy pomocnik sprawdza się więcej niż dobrze, gdy jednak potrzeba więcej niż tylko przeciętnej kreatywności, zaczyna odstawać. Zawiódł też Bartosz Kapustka, który bardzo się starał, dryblował, schodził do środka, ale jednak w poniedziałkowy wieczór niewiele mu wychodziło. Jeden z ulubieńców Nawałki powinien jednak poważnie zastanowić się nad zmianą klubu w zimowym oknie transferowym. Wypożyczenie do drużyny, w której z końcu wstanie z ławki i zacznie grać zrobi dobrze zarówno jemu jak i reprezentacji.

Teraz nastąpi sen zimowy reprezentacji. W tym roku kadra rozegrała 14 meczów (w tym pięć w finałach mistrzostw Europy). Przegrała tylko raz (w czerwcu w sparingu z Holandią 0:1), siedem meczów wygrała, sześć zremisowała. Następne spotkanie w marcu z Czarnogórą.

Polska - Słowenia 1:1 (0:1). 

Bramki: dla Polski - Łukasz Teodorczyk (79); dla Słowenii - Miha Mevlja (24). 

Żółte kartki: Polska – Michał Pazdan; Słowenia - Miha Zajc, Rene Krhin. 

Polska: Artur Boruc (46. Wojciech Szczęsny) – Bartosz Bereszyński, Michał Pazdan, Thiago Cionek, Artur Jędrzejczyk - Bartosz Kapustka (71. Kamil Grosicki), Jacek Góralski (61. Piotr Zieliński), Grzegorz Krychowiak (46. Kamil Wilczek), Krzysztof Mączyński (83. Damian Dąbrowski), Paweł Wszołek (66. Jakub Błaszczykowski) - Łukasz Teodorczyk. 

Słowenia: Vid Belec (84. Jan Koprivec) – Gregor Sikosek, Miha Mevlja, Miral Samardzic (46. Antonio Delamea), Boban Jovic - Rene Krhin, Miha Zajc (46. Rok Kronaveter), Jasmin Kurtic, Benjamin Verbic (65. Aleks Pihler) - Nik Omladic, Josip Ilicic (53. Andraz Sporar.

Sędzia: Bjorn Kuipers (Holandia). Widzów: 40 119.

 

Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk