Ideą przyświecającą rozgrywaniu sparingu ze Słowenią był wyłącznie przegląd zmienników przez selekcjonera. Adam Nawałka miał okazję w warunkach bojowych (no, niemal bojowych) obejrzeć zawodników, którzy w kadrze raczej odgrywają role drugoplanowe. Mecze towarzyskie służą by sprawdzić na ile zmiennicy rozumieją system, który selekcjoner stara się wpoić drużynie, ewentualnie przetestować rozwiązania niestosowane wcześniej, lub stosowane wyłącznie sporadycznie.
A jednak w momencie gdy rezerwy reprezentacji Polski schodziły na przerwę przegrywając 0:1 z rezerwami Słowenii, niektórzy kibice we Wrocławiu nie wytrzymali i dało się słyszeć gwizdy niezadowolenia. W 24 minucie Mehi Mevlja – obrońca wicemistrza Rosji FK Rostów - uprzedził wszystkich obrońców i wepchnął piłkę do siatki. Nieco spóźniony w tej sytuacji był Artur Boruc, źle zachował się tworzący jednoosobowy mur Bartosz Kapustka, który wręcz uchylił się przed dośrodkowaną piłką.
W kuluarach stadionu we Wrocławiu szeptało się przed tym meczem, że to pożegnanie Boruca z kadrą i jego ostatni już występ w reprezentacji. Jak niesie wieść gminna od marcowych meczów Nawałka powoływać jako trzeciego bramkarza będzie już Łukasza Skorupskiego. Jeśli faktycznie miałoby tak być, to tłumaczyłoby dlaczego to Boruc wyszedł w podstawowym składzie tej reprezentacji zmienników. Kapitanem był jednak Grzegorz Krychowiak – prawdopodobnie (znów to jednak tylko domysły) z powodu udziału Boruca w tak zwanej aferze alkoholowej po spotkaniu z Danią na poprzednim zgrupowaniu.
Już przed meczem wiadomo było, że selekcjoner będzie chciał oszczędzić swoich najlepszych i najbardziej eksploatowanych zawodników. W ogóle na zgrupowanie do Wrocławia z kolegami nie przylecieli Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek oraz Kamil Glik. Gdy jednak kibice usłyszeli nazwiska zawodników pierwszego składu wyczytywane przez spikera na stadionie we Wrocławiu mogli być bardzo zdziwieni.
Z podstawowej jedenastki ostało się tak naprawdę tylko trzech piłkarzy: Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk i Grzegorz Krychowiak, który w poniedziałkowy wieczór po raz pierwszy w karierze reprezentacyjnej miał zaszczyt nosić na ramieniu opaskę kapitana. Fani reprezentacji, biorąc pod uwagę absencje, mogli spodziewać się w pierwszej jedenastce także Thiago Cionka, Łukasza Teodorczyka oraz Bartosza Bereszyńskiego. Zawodnik Legii co prawda w kadrze pojawił się w ostatniej chwili – po tym gdy okazało się, że ze względu na uraz wykluczony został występ Macieja Rybusa – ale z drugiej strony Bereszyński jest jedynym spośród powołanych przez Nawałkę zawodników, dla którego prawa obrona jest naturalną pozycją.