Mistrz z Łazienkowskiej stracił pozycję lidera szybciej, niż można było przypuszczać. Porażka drużyny Czesława Michniewicza w Bielsku-Białej była największą niespodzianką pierwszej kolejki po zimowej przerwie. Legia zaczęła nowy rok tak, jak skończyła stary: od przegranej z beniaminkiem (przed świętami uległa Stali Mielec).
Kiedy w sierpniu z trudem pokonała Raków dzięki bramce Tomasa Pekharta w samej końcówce, nikt nie sądził, że pół roku później to zespół z Częstochowy będzie uznawany za jej najgroźniejszego konkurenta w wyścigu o tytuł. Piłkarze Marka Papszuna postarają się to potwierdzić w Warszawie, choć na razie łatka faworyta im nie służy. Tydzień temu przegrali z Pogonią, która odniosła już piąte z rzędu zwycięstwo i została nowym liderem.