To miała być historia sukcesu, Francuzi złapali pana Boga za nogi. Ligue de Football Professionnel (LFP) pod koniec maja 2018 roku pochwaliła się nowym kontraktem na prawa telewizyjne. Kontrolowana przez Chińczyków hiszpańska spółka Mediapro - do spółki z katarskim BeIN Sport - miała przez cztery sezony pompować w krwiobieg tamtejszej piłki ponad półtora miliarda euro rocznie.
Nowy nadawca wycenił piątą ligę rankingu UEFA blisko 60 procent wyżej niż poprzedni. Francuska ekstraklasa w rankingu wartości praw telewizyjnych wskoczyła na drugie miejsce w Europie, za angielską Premier League (1,89 mld). Prawa do pokazywania Ligue 1 były droższe niż niemieckiej Bundesligi (1,16 mld), hiszpańskiej La Liga (1,14 mld) i włoskiej Serie A (0,97 mld).
Hiszpanie, a właściwie Chińczycy, wypchnęli z rynku Canal+, który był partnerem francuskiej piłki od 1984 roku. Klubowi księgowi otworzyli szampana, ale kibice zaczęli bić na alarm. Na rozdrobnionym rynku praw telewizyjnych, gdzie od lat rozpychają się katarska BeIN Sports, Canal+, TF1, RMC, telewizja L’Equipe i Eurosport pojawił się kolejny gracz, co oznaczało nowe wydatki - tym razem 25 euro miesięcznie.