Już od jakiegoś czasu wiadomo, że PZPN przestał się podobać ten pomysł, którego był gorącym zwolennikiem jeszcze cztery lata temu. W tej chwili w kuluarach trwają przepychanki między związkiem a spółką zrzeszającą kluby – Ekstraklasa SA – o to, jaki system rozgrywek przyjąć od przyszłego sezonu. Być może więc kibice już po raz ostatni będą świadkami przedziwnego odbierania połowy zdobytych punktów.
O prawo gry w grupie mistrzowskiej walczy pięć zespołów, a miejsca do obsadzenia są trzy. Udział w rozgrywce o tytuł i puchary zapewniły sobie Jagiellonia, Legia, Lechia, Lech oraz Wisła Kraków. W ostatniej kolejce rozstrzygnie się, kto z kwintetu – Pogoń, Bruk-Bet, Korona, Wisła Płock i Zagłębie – skazany zostanie na walkę o utrzymanie.
Wszyscy mają w pamięci zeszłoroczny przypadek Podbeskidzia, które przez regulaminowe zawiłości (Lechia wycofała skargę o ukaranie jej ujemnym punktem za niespełnienie wymogów licencyjnych) znalazło się ostatecznie w grupie spadkowej.
Wcześniej awans do grupy mistrzowskiej Górale zawdzięczali rankingowi fair play. Taką samą bowiem liczbę punktów, bilans meczów i bramek jak klub z Bielska-Białej miał Ruch Chorzów. Gdy jednak Lechia odstąpiła od skargi, nagle trzy kluby miały po 28 punktów i trzeba było zrobić małą tabelkę z uwzględnieniem wszystkich trzech. A w niej Podbeskidzie było najgorsze. I zawodnicy Roberta Podolińskiego zostali zamieszani w walkę o utrzymanie, zajęli ostatnie miejsce, spadli z ekstraklasy, a dziś są w środku tabeli I ligi.
Jak z tego widać, nawet drużyna, która zajmie dziewiąte miejsce (pierwsze w grupie spadkowej), nie może być pewna zachowania ligowego bytu.