To nie są może pary, które wywołują u kibiców szybsze bicie serca, ale jest przynajmniej kilka powodów, by spędzić ten wieczór z Champions League. Najważniejszy z nich nazywa się Erling Haaland. 20-letni Norweg stał się odkryciem pandemicznego roku i w Dortmundzie chyba długo nie pogra.
Niemieckie media twierdzą, że w przyszłości zostanie następcą Roberta Lewandowskiego w Bayernie. Ale trzeba pamiętać, że polski as ma umowę ważną do 2023 r. i raczej nigdzie się nie wybiera, a Haaland nie przyjdzie, by siedzieć na ławce. Norweg w ofertach będzie mógł jednak przebierać, chciałby go m.in. Real, a kolejne dobre występy w Europie przybliżą go do transferu do wielkiego klubu. Po fazie grupowej jest współliderem klasyfikacji strzelców (sześć goli), choć dwa ostatnie mecze opuścił, bo leczył kontuzję.