Siedem lat temu w 1/8 finału Tottenham również mierzył się z włoskim zespołem – Milanem. Anglicy wygrali nieznacznie (1:0 w dwumeczu), ale w kolejnej rundzie polegli w starciu z Realem (0:5).
I choć w koszulkach Tottenhamu biegali wówczas po boisku Gareth Bale i Luka Modrić, dzisiejsza drużyna z Harrym Kane’em, Christianem Eriksenem czy Dele Allim robi jeszcze lepsze wrażenie i nie powinno nikogo zdziwić, jeśli w tym sezonie namiesza w Europie.
Swoją siłę pokazała już w fazie grupowej, pokonując Real i Borussię Dortmund, a pierwsze spotkanie w Turynie potwierdziło, że obecnie z Tottenhamem musi się liczyć każdy. Mimo że po dziewięciu minutach piłkarze Mauricio Pochettino przegrywali 0:2, potrafili się otrząsnąć, zdominować gospodarzy i skruszyć ich szczelną obronę. Może zmotywował ich błąd sędziego, który uznał gola Gonzalo Higuaina ze spalonego, a potem podyktował dla mistrzów Włoch jeszcze dwa rzuty karne?
Kibice Juve mogą się zastanawiać, co by było, gdyby tuż przed przerwą, przy stanie 2:1, Higuain wykorzystał drugą jedenastkę (trafił w poprzeczkę). Czy zniechęciłoby to gości do dalszych ataków? Raczej nie. Fakty są takie, że w drugiej połowie Eriksen strzałem z rzutu wolnego pokonał Gianluigiego Buffona, doprowadził do wyrównania i to Tottenham przystępuje do rewanżu z większymi szansami na awans. Wystarczy mu bezbramkowy remis.
– Nie zamierzamy porzucać naszego ofensywnego stylu i ograniczać się do obrony – zapewnia Kane. Jeśli on i jego koledzy dotrzymają słowa, możemy się spodziewać kolejnego świetnego wieczoru z Champions League. Mecz w Turynie był najbardziej emocjonującym widowiskiem pierwszej części 1/8 finału. Rewanż na Wembley poprowadzi polska ekipa sędziowska z Szymonem Marciniakiem na czele.