Leczenie takiej kontuzji – według portalu laczynaspilka.pl – trwa od pięciu do dziesięciu dni. Napastnik wrócił już do Monachium, gdzie zacznie rehabilitację. Występ na Wembley wiązałby się z ryzykiem pogłębienia urazu. „Gdyby mecz z Anglią był o tytuł mistrza świata, to pewnie by zagrał. Za 5–6 dni będzie po problemie. Proszę nie siać paniki" – napisał na Twitterze prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) Zbigniew Boniek.
Los najwyraźniej nie chciał, żeby najlepszy napastnik świata zagrał tej wiosny z Anglikami. Początkowo jego występ stał pod znakiem zapytania, bo Niemcy wymagali kwarantanny od wracających do kraju z Wielkiej Brytanii. Kiedy poluzowali restrykcje, Lewandowskiego zatrzymał uraz w meczu z grupowym outsiderem.
Kapitan, zanim opuścił boisko, zdążył strzelić Andorze dwa gole. Trzy dni wcześniej trafił do siatki także podczas meczu z Węgrami w Budapeszcie (3:3) i po dwóch kolejkach eliminacji MŚ jest – razem z dziewięcioma innymi piłkarzami – liderem klasyfikacji strzelców.
Starcie na Wembley będzie pierwszym od 2013 roku meczem kadry o stawkę (nie licząc Ligi Narodów) bez Lewandowskiego. Napastnik Bayernu od momentu, kiedy 12 lat temu zadebiutował w drużynie narodowej, opuścił tylko jedno takie spotkanie – z San Marino. 41 z 42 kolejnych meczów o punkty zaczynał w podstawowym składzie.
Te liczby dowodzą, że jest piłkarzem z tytanu. Perfekcjonizm w dbaniu o własny organizm sprawił, że poważniejsze urazy w karierze naszego napastnika można policzyć na palcach jednej ręki.