Reklama
Rozwiń

Stefan Szczepłek: Jak żyć bez Lewandowskiego

Ta kontuzja jest dla reprezentacji Polski jak nagła niedyspozycja dyrygenta przed premierą w La Scali.

Aktualizacja: 30.03.2021 06:06 Publikacja: 29.03.2021 19:22

Robert Lewandowski

Robert Lewandowski

Foto: AFP

Już raz przeżywaliśmy taką sytuację. Kiedy w meczu z Anglią na Stadionie Śląskim w roku 1973 kontuzji doznał Włodzimierz Lubański, wydawało się, że to koniec nie tylko jego, ale też reprezentacji. W rewanżu na Wembley zastąpił go znacznie słabszy Jan Domarski i strzelił najsłynniejszą polską bramkę. Tak zaczynała się droga do trzeciego miejsca na świecie, którą odbywaliśmy już bez Włodka.

Wtedy Lubański był dla reprezentacji i jej kibiców kimś takim, jak Lewandowski dziś. Nie wyobrażaliśmy sobie drużyny bez niego. Tyle że trener Kazimierz Górski miał cztery miesiące na znalezienie zastępcy i ustawienie drużyny po nowemu.

Paulo Sousa ma na to dwa dni, a jego wiedza o polskim futbolu nie daje gwarancji, że uda mu się znaleźć dobre wyjście. Reprezentacja opiera się na wyjątkowości Lewandowskiego, kiedy nie ma go na boisku, partnerzy często nie wiedzą, co robić, i bywa, że zachowują się jak „piesek, co wypadł z sań".

Niezrozumiała decyzja Sousy o wystawieniu Lewandowskiego na mecz z Andorą do drugiej linii, powinna mieć jeden dobry skutek: selekcjoner chyba zrozumiał, że nie może liczyć w ataku na Arkadiusza Milika, a Krzysztof Piątek w obecnej formie to jest ostateczność, na którą trzeba się będzie z konieczności zdecydować.

Może zmusi to Sousę do opracowania takiego ustawienia i takiej taktyki, które większy nacisk położą na drugą linię. Można grać bez typowego napastnika, jeśli ma się ofensywnych pomocników. My mamy. Żeby wbić bramkę Anglii, nie trzeba pchać się przez środek obrony i narażać życia w starciu z Harrym Maguire'em. Są inne sposoby, i od tego mamy zagranicznego selekcjonera, żeby coś wymyślił.

Reklama
Reklama

Na Wembley reprezentanci Polski strzelili trzy bramki w siedmiu meczach, a wśród strzelców był tylko jeden klasyczny napastnik: Jan Domarski. Marek Citko grał nieco z tyłu, a Jerzy Brzęczek w pomocy. Gol Citki dał Polsce prowadzenie, bo potrafiliśmy Anglików zaskoczyć, a strzelec pokonał rywali sprytem.

Górski po Wembley zastąpił Domarskiego znacznie lepszym napastnikiem – Andrzejem Szarmachem. Jest opinia, brzmiąca jak świętokradztwo: z Lubańskim gra Polaków była dość przewidywalna, bo większość podań kierowano do niego i obrońcy mieli ułatwione zadanie. Z Szarmachem niczego nie można było przewidzieć, i to był nasz atut.

Dzisiaj Anglicy też nie wiedzą, co zrobią Polacy bez Lewandowskiego, podobnie jak my. Oby Sousa wiedział.

Już raz przeżywaliśmy taką sytuację. Kiedy w meczu z Anglią na Stadionie Śląskim w roku 1973 kontuzji doznał Włodzimierz Lubański, wydawało się, że to koniec nie tylko jego, ale też reprezentacji. W rewanżu na Wembley zastąpił go znacznie słabszy Jan Domarski i strzelił najsłynniejszą polską bramkę. Tak zaczynała się droga do trzeciego miejsca na świecie, którą odbywaliśmy już bez Włodka.

Wtedy Lubański był dla reprezentacji i jej kibiców kimś takim, jak Lewandowski dziś. Nie wyobrażaliśmy sobie drużyny bez niego. Tyle że trener Kazimierz Górski miał cztery miesiące na znalezienie zastępcy i ustawienie drużyny po nowemu.

Reklama
Piłka nożna
Lech ma nowych piłkarzy, Legia ma Superpuchar Polski. Niespodzianka w Poznaniu
Piłka nożna
Naukowcy ostrzegają przed upałami. Czy Amerykanie są przygotowani na mundial?
Piłka nożna
Smutny początek sezonu przy Łazienkowskiej. Legia wygrała w ciszy
Piłka nożna
Klubowe mistrzostwa świata. PSG rozbiło Real i w finale zagra z Chelsea
Piłka nożna
Legia zaczyna sezon. Z nowym trenerem, ale bez nowych piłkarzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama